Radość

Tłumimy, wstrzymujemy, wypieramy nie tylko złość, smutek, frustrację czy inne tzw. negatywne emocje. Tłumimy, wstrzymujemy, wypieramy również radość, zachwyt czy poczucie beztroski. I o ile uwalnianie tych trudnych, ciężkich emocji jest OK, jest zrozumiałe, jest właściwe, to zajmowanie się radością, szczęściem, lekkością możemy odczuwać jako przesadę, ponieważ należą do kategorii PRZYJEMNOŚĆ, a nie BÓL. Jest to więc w pewnym sensie luksus, na który nasza podświadomość może nie mieć pozwolenia. To pozwolenie jednak nie przyjdzie z zewnątrz, możemy je sobie dać tylko my sami.
 

Ja bardzo długo zwlekałam z zaciekawieniem się radością. Ciągle coś innego było ważniejsze. Kolejne i kolejne warstwy złości, smutku, rozczarowania, a ona siedziała z boku, ciągle pomijana, czekając na swoją kolejkę, ciągle „jeszcze nie teraz”, „kiedyś tym się zajmę”, „a czy mi to w ogóle potrzebne?”. Aż w końcu wydarzyły się sytuacje w moim życiu, które spiętrzając się, ścisnęły mnie tak bardzo, że z samego środka wyrwał się krzyk „Dlaczego mi nie wolno cieszyć się życiem??!! DLACZEGO????!!!” A potem szloch… pełen poczucia niesprawiedliwości szloch, a razem z nim żałość, bezsilność i poczucie zmęczenia szarpaniem się z okolicznościami… Miałam tego naprawdę serdecznie dość i poczułam wtedy gotowość, by pójść za tym pytaniem.
 
Odpowiedź nie przyszła od razu. Przez pewien czas wręcz czułam się tak, jakbym puściła jakąś linę i krążyła po lesie o zmroku… Szukałam i szukałam o co tu chodzi, o jakie emocje i nic mi tu nie pasowało, bo szukałam tak jak dotąd wśród tych trudnych, ciężkich. Zadawałam sobie pytania – Co ja jeszcze wstrzymuję? Czego jeszcze nie pozwalam sobie poczuć? Zagadka, jedna wielka zagadka. Aż któregoś dnia, na spacerze w lesie, olśniło mnie… Zdałam sobie sprawę, że tym co wstrzymywałam było szczęście! Było poczucie lekkości, radości, entuzjazmu, pogody ducha! Poczułam jak od samego uświadomienia sobie tego moja klatka piersiowa powiększyła się i wypełniła leśnym rześkim powietrzem!
 
Ach, no tak… to również te emocje, te odczucia pogubiłam po drodze do dorosłości, to ich coraz mniej doświadczałam, gdy spłynął na moje życie mrok, to one zostały wystawione za drzwi mojego wewnętrznego domu i to one dopominały się bycia przeżywanymi, to one dopominały się, by je czuć, doświadczać, wyrażać. Nie przy okazji, nie wtedy, gdy wypada i nie w strachu, że to się zaraz źle skończy! One domagały się swojego należnego miejsca, rozpoznania z czym przychodzą, z jaką mocą i do czego jest ona potrzebna.
 
Zobaczyłam wtedy jak wielki wpływ ma to, gdy ich nie doświadczamy, jak to robi z nas cień człowieka, jak odbiera nam żywotność, jak tłumi tę iskrę bożą, którą w sobie nosimy. Przestajemy kreować, marzyć, ufać, zapadamy się, życie traci sens… Ale ta radość, lekkość, entuzjazm nie znikają na zawsze, po prostu doświadczamy ich coraz rzadziej i rzadziej, ale one nadal w nas są. Zaczęłam więc szukać co, kto, jakie sytuacje odcinały mnie od przeżywania radości. Kiedy to się działo, jak to się działo. Wspomnienie po wspomnieniu wracałam i odblokowywałam ją. Pomagało mi w tym moje ciało, które pamiętało to, czego ja nie pamiętałam. Ten proces nadal trwa, nabrał rozpędu, nabrał swojego tempa. To jest już nie do odzobaczenia i nie do zatrzymania 😊
 
Teraz, z perspektywy czasu wiem, że ta kaskada ściskających mnie wtedy okoliczności musiała nastąpić, bo dzięki temu przestałam wreszcie traktować radość jako mniej ważną emocję, bo w końcu zatrzymałam się przy niej i powiedziałam „Dobrze, opowiedz mi o sobie, pokaż mi kim jesteś”. Zaczęłam w końcu robić na nią, tak jak na te ciemne, trudne emocje, należne miejsce w sobie. Ze skruchą przyznaję, że w pewnym sensie uważałam ją za mniej istotną niż złość czy smutek. Postrzegałam ją jako taki wesoły dodatek, dekorację, baloniki i lukier na torcie, który robi się za słodki, gdy je się go za dużo.
 
Ale ona jest czymś zupełnie innym. Jest czymś co sygnalizuje o tym jak blisko siebie prawdziwych jesteśmy. Doświadczamy jej wtedy, gdy doświadczamy siebie, gdy doświadczamy swojej prawdziwej natury – gdy słuchasz muzyki, która jest taka Twoja, gdy jesteś w miejscu, które jest takie Twoje, gdy jesteś wśród ludzi, którzy są bliscy Twojemu sercu, gdy pracując/działając robisz siebie. Ona jest wtedy, gdy jest PRAWDA, gdy nią żyjemy.
 
Dlatego dopóki nasze życie nie jest w zgodzie z nami, ona nie może być obecna, nie może się w naszym życiu rozgościć. Dopóki kierują nami filtry, preferencje, standardy innych osób, ona nie może być obecna. Dopóki wierzymy w kłamstwa, w które uwierzyliśmy jako małe dzieci, dopóki nie ucieleśniamy swojej wrodzonej natury, dopóki spełniamy jakieś przydzielone nam role, ona nie może być obecna. Dopóki nie żyjemy TU i TERAZ, dopóki uciekamy myślami w tysiące miejsc, ona nie może być obecna. I nie wiem czy jest możliwe życie w 100% tu i teraz, w 100% jako my, ale wiem, że im więcej tych procent, tym więcej radości, tym więcej pogody ducha, poczucia, że wszystko jest możliwe, poczucia, że Życie nas kocha i chce dla nas dobrze, bo my siebie kochamy i traktujemy siebie dobrze.
 
Poobserwuj siebie – w jakich momentach, w jakich sytuacjach doświadczasz takiej prawdziwej radości, takiej w środku, w sercu, takiego wewnętrznego rozpromienienia, takiego wewnętrznego i zewnętrznego uśmiechu? Zacznij zapamiętywać kiedy, gdzie, jak tego doświadczasz i dawaj sobie tego więcej i więcej. I patrz co się będzie działo 😊
 
A jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o radości, przyjrzeć się jej bliżej, posłuchać jej i tego, z czym dla Ciebie przychodzi, to zapraszam cieplutko i radośnie do mojej szpilkowej przestrzeni na warsztaty online „Moja promienista radość!”
❤ ❤ ❤
 

4 komentarze do “Radość

  1. Droga Magdo,

    dzis obejrzalam Twoj film o: co sie kryje za choroba: cierpie na stwardnienie rozsiane. Czy mozez mi pomoc odkryc dlaczego. Moje zycie to wielka trauma.

    Zuzanna Wach

  2. Pani Magdo: napisane słowa są niczym lekki powiew świeżości takiego entuzjazmu i radości.
    Są takim ukojeniem dla duszy która jest spragniona tej radości i takich słów.
    My ludzie którzy żyją w świetle zakozenionych nawyków z przeszłości zapominamy o takich emocjach radości, wręcz wstydzimy się okazać zważywszy na opinie społeczną.
    Ale przecież takie emocje są nam potrzebne i porządne ,bo nasza dusza tego się potajemnie domaga.
    Po to aby czuć się pełnowartościową, osobą ,aby czuć siebie – być szczęśliwym

Skomentuj Małgorzata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

18 − dwa =