Kochani, jest jeden temat, który niezmiennie wraca przy okazji Świąt i choć już jest po Świętach postanowiłam się do niego odnieść, ponieważ decyzja o tym z kim i jak je spędzamy jest sumą wcześniejszych decyzji, wyborów i przyzwyczajeń. A jak wiemy, by coś zmienić potrzeba czasu. Mamy początek roku, więc naprawdę sporo czasu do grudnia, czasu, który możemy wykorzystać na osadzenie się w sobie, by te następne Święta przeżyć w zgodzie ze sobą i w szacunku wobec siebie.
A więc co to za temat? Niechciane Święta z rodziną, z rodzicami. Pojawia się on w różnych formach, na przykład:
– „Ja już dłużej z nimi nie wytrzymam. To były ostatnie wspólne Święta!” i tak co roku…
– „Nie spędzam Świąt z rodziną/rodzicami, ale zżera mnie poczucie winy”
– „Wolę spędzać Święta bez rodziny/rodziców, ale boli mnie, że tak jest”
– „Co jest ze mną nie tak, że męczę się z nimi? Czemu nie umiem ich zaakceptować?”
– „Moi rodzice są coraz starsi, powinnam/powinienem spędzić z nimi Święta”
– „Moi rodzice uważają, że rodzina musi trzymać się razem”
– wpisz swoje
W tych sformułowaniach aż kipi od wewnętrznego konfliktu pomiędzy tym, jak czuje się osoba wypowiadająca dane zdanie, a tym co czuje się zobowiązana robić. Odwieczny konflikt pomiędzy przynależnością, a autonomią, tradycją, a postępowaniem w nowy sposób, grupą, a jednostką, tym, co wypada, a tym co się czuje. Do tego dochodzą inne aspekty: m.in. kulturowy – w naszej polskiej mentalności odmowa przyjścia na Święta do rodziców jest uznawana za brak szacunku, czy tzw. „pseudo-duchowy” – skoro nie chcesz spędzać Świąt z rodzicami to znaczy, że jeszcze za mało przepracowałeś swoje dzieciństwo i nie nauczyłeś się ich akceptować takimi jakimi są. Zauważmy, że odpowiedzialność za stan rzeczy spada na dziecko – to ono nie szanuje, to ono nie akceptuje, to ono ma jakiś dziwny problem. Nie ma pytania – co takiego robią rodzice, że dziecko nie chce spędzać z nimi czasu? Nie ma też przestrzeni na po prostu inny wybór, chęć spędzenia Świąt w inny sposób niż zawsze.
Pamiętam te pierwsze Święta takie prawdziwie po naszemu, wyłącznie w naszym 4-osobowym gronie – Grzegorz, ja i dzieci. To było 7 lat temu. By ich w pełni doświadczyć, by pozostać przy sobie, by być skupioną na nas, poprosiłam rodzinę, by nie przesyłano do nas w tym czasie zdjęć i by do nas nie dzwonić. Wyłączyliśmy też internet na kilka dni. To były przełomowe Święta. Czułam jak zapis z przeszłości, nie mając punktów odniesienia, wycofywał się, a w to miejsce wchodził nowy sposób celebracji, pełen uważności, obecności tu i teraz, prawdziwego bycia razem. Gdy wracam czuciowo do tych Świąt, czuję ich spokój, niezakłóconą niczym energię, słyszę śmiech i widzę radosne twarze.
To był odważny ruch, niezwykle nam jako młodej rodzinie potrzebny. Jedni to zrozumieli, inni nie. Gdybym czekała na ich pozwolenie, czekałabym do dziś. Tak już jest, że kiedy chcemy zrobić coś innego zawsze znajdzie się ktoś kto tego nie pojmie, czy ktoś kto to oceni, skrytykuje, czy będzie próbował „przywołać do porządku”, ale niech to nas nie zatrzymuje w sięganiu po swoje. Mamy prawo jako osoby dorosłe decydować o tym z kim i jak spędzamy swój czas, a szczególnie tak ważny jak Święta.
Co do akceptacji rodzica, to w tym temacie jest trochę nieporozumień. Zaakceptowanie czyli przyjęcie rodzica takim jakim jest nie oznacza spędzania z nim czasu, w tym spędzania z nim Świąt. Przyjęcie rodzica takim jakim jest to pogodzenie się z tym kim jest i że inny nie będzie. To z kolei prowadzi do „badania” i zdecydowania ILE kontaktu z rodzicem i JAKI rodzaj kontaktu z nim Tobie służy. Inaczej będzie w przypadku akceptacji rodzica, w relacji z którym doświadczasz pewnych drobnych konfliktów, które nie destabilizują relacji, a inaczej w przypadku pogodzenia się z tym, że Twój rodzic jest przemocowy i w związku z tym być może jedyną formą kontaktu będzie sms raz na jakiś czas, a może zupełny brak kontaktu.
I to jest proces. Przyjęcie rodzica takim jaki jest to proces, proces żałoby, bo by dojść do akceptacji trzeba przejść (bez pośpieszania i nacisków!) przez wcześniejsze etapy – wyparcie, złość, gdybanie, rozczarowanie, by na samym końcu poczuć prawdziwe pogodzenie się z rzeczywistością. Innymi słowy – wytrzeźwieć z upojenia iluzją i oczekiwaniami, które nigdy nie zostaną spełnione.
Czym charakteryzują się poszczególne etapy?
Wyparcie – nie widzisz rodziców takimi jakimi są, lecz patrzysz na nich przez pryzmat (skądinąd słusznych) oczekiwań, których nie są w stanie spełnić czy marzeń o relacji z nimi czy marzeń o Świętach jak na filmach. Nie przyjmujesz do wiadomości (choć wydaje Ci się, że się z tym pogodziłeś/aś), że np. Twój rodzic jest uzależniony od alkoholu, dramatów, wszczynania burd czy kłótni, że ma głęboko toksyczne zachowania, że ma zaburzenie narcystyczne czy borderline.
Z takiego wyparcia wypływa postawa – robię to samo, ale oczekuję innych rezultatów. Na przykład wiesz, że Twój ojciec czy matka robi aferę co Święta, obiecujesz sobie, że nie będziesz siebie i swoje dzieci na to wystawiać, a potem jednak jedziesz, naiwnie wierząc, że tym razem jakimś cudem będzie inaczej. A potem wracasz do domu przepełniony/a rozczarowaniem, jest Ci wstyd przed swoimi dziećmi, czujesz, że je zawiodłeś/aś, bo zafundowałeś/aś im Święta, których sam doświadczałeś/aś jako dziecko, ale emocje opadają i za rok powtarzasz to samo.
Tutaj jest też postawa – Tyle już w sobie uzdrowiłam/em, wiem jak komunikować z przestrzeni serca, więc zapanuję nad sytuacją. Nie przyjmujesz do wiadomości, że relacja to most, który musi wychodzić z obu stron. Są tacy rodzice, są takie relacje, gdzie nie wystarczy to, że tylko Ty przeszedłeś/aś terapię czy się zmieniłeś/aś.
Złość – gdy nie mamy zgody na rodzica (sygnałem jest to, że chcemy go zmienić, chcemy by był inny), gdy jakaś część nas nie chce się pogodzić z tym, że ten rodzic jest taki jaki jest, jeśli doświadczyliśmy sporo krzywdy, jeśli rodzić nadal krzywdzi, to będzie w nas buzowała złość. I trzeba coś z nią zrobić. Trzeba dać jej czas i przestrzeń na uwolnienie z ciała (tu znajdziesz moje podpowiedzi jak to robić – https://www.youtube.com/watch?v=YcU_Icvcpwg ). I trzeba jej wysłuchać – sprawdzić o jakich niespełnionych potrzebach mówi i o postawienie jakich granic woła. Złość ponadto, gdy przyjrzymy się temu, co w nas chroni, prowadzi nas do środka naszej istoty, do naszego rdzenia.
Gdybanie – To takie ciągłe mielenie w głowie „A może gdybym tak to powiedział/a”, „A może tym razem zrobię tak, to mama/tata…”, „A co inni powiedzą jeśli…”. Ten etap to iluzoryczne szukanie kontroli nad sytuacją, nad drugim człowiekiem, w tym przypadku rodzicem. To wiara w to, że od nas, od naszego zachowania zależy reakcja w drugim człowieku czy to, co pomyśli na nasz temat. Niestety na to nigdy nie mamy gwarancji. Wręcz może być tak, że jeśli np. masz rodzica o cechach borderline, to im więcej bliskości czy akceptacji będziesz mu ofiarować, tym bardziej ten rodzic będzie Cię odrzucał. Ty w odpowiedzi odsuwasz się, a taki rodzic wyciąga wtedy do Ciebie ręce, Ty wracasz, a rodzic znowu Cię odrzuca. I tak w kółko Macieju. Dlatego tak ważne jest, by przyjrzeć się trzeźwo temu KIM jest Twój rodzic i na co faktycznie masz wpływ, a co musisz zostawić po jego stronie.
Rozczarowanie, żal – tak jak i złość, rozczarowanie czy żal potrzebują czasu i przestrzeni, a przede wszystkim, tak jak i złość, w ogóle przyznania się przed sobą, że je czujesz i w związku z czym. Można by bardzo skrótowo powiedzieć, że to etap odwrotny do złości. W złości jest bunt, niezgoda na to jak jest, tutaj jest zaprzestanie walki, pojawia się ogromny żal i smutek spowodowany tym, że nie masz, nie doświadczasz tego, co byś chciał/a. Na tym etapie mogą popłynąć rzewne łzy, możesz tępo patrzeć w okno w poczuciu bezsensu życia, możesz doświadczać bólu, gdy słyszysz o dobrych relacjach innych ludzi ze swoimi rodzicami, czy gdy oglądasz świąteczne filmy pełne radosnych scen przy rodzinnym stole. To trudny etap, bo wyciąga tęsknotę za tym czego się nie miało, nie ma i nie będzie, i to potrzebuje w swoim tempie przez Ciebie przepłynąć.
Na koniec doświadczasz trzeźwiącej rzeczywistości. To, co zobaczyłeś w procesie żałoby nie da się od-zobaczyć. To etap, gdy po zrobieniu przestrzeni na wszelkie emocje i marzenia bez pokrycia, stajesz w prawdzie. I z tej przestrzeni decydujesz o dalszej relacji z rodzicem. Nie pod wpływem emocji, nie w reakcji na rodzica, lecz ze swojego osadzenia w sobie.
Te etapy mogą się przeplatać, jedne mogą trwać dłużej, inne krócej. Jeśli któryś etap pominiesz, Życie i tak wróci Cię do poprawki, bo Życie chce iść do przodu, ewoluować.
Jest taki mit, który stopuje to pójście do przodu, a brzmi „moja miłość wystarczy”, który według mnie jest dorosłą wersją dziecięcego „uratuję mamę/uratuję tatę”. W pewnym momencie, jeśli chcemy iść w swoje, musimy to puścić i tę miłość skierować ku sobie i swojemu mężowi/żonie, swoim dzieciom. Nie odwracasz się w ten sposób od rodziców, lecz odwracasz się od ich mechanizmów obronnych, za pomocą których Cię ranią. Robią to nieświadomie. Nie robią tego, bo chcą się nad Tobą znęcać. Robią to, bo tkwią w starych schematach, w nieuświadomionych reakcjach obronnych, bo mają nieuleczone traumy i należą do pokolenia „co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie” czy choćby nie wiem co „rodzina powinna trzymać się razem”.
Nie jesteś za nich i za ich emocje odpowiedzialny/a. Nie czekaj aż się obudzą, zmienią, czy wytrzeźwieją. To my, ich dzieci mamy się obudzić, zmienić utarte automatyczne zachowania i wytrzeźwieć. I czasem to będzie oznaczało, że nie pojedziesz do rodziców na Święta. Nie dlatego, że ich nie kochasz, nie dlatego, że chcesz ich ukarać czy nie masz dla nich szacunku, lecz po prostu dlatego, że zamiast utrwalać stare, bolesne, fałszywe, wybierasz ucieleśnić nowe, zdrowe, w prawdzie. Zamiast kontynuować i tworzyć kolejne przykre wspomnienia Świąt i nerwówkę wokół nich, stwarzasz dla siebie i swoich dzieci nową, autentyczną, harmonijną i pełną zrozumienia przestrzeń.
Ta zmiana nie jest łatwa, bo w każdym z nas tkwią zapisy napięcia, stresu, pośpiechu, kłótni, wyrzutów, które miały miejsce dla wielu z nas CO ROKU. Nie oczekujmy więc diametralnej zmiany w ciągu jednych Świąt. Ale każde jedne Święta przeżyte coraz bardziej w zgodzie z sobą budują kolejne.
Pamiętaj, że nie jesteś winien/winna wspólnych Świąt tym, którzy Cię źle traktują, którzy Cię wykorzystują, umniejszają, wyśmiewają, robią z Ciebie tego złego/tą zła w rodzinie, którzy nie biorą odpowiedzialności za swoje własne zachowanie, którzy nie liczą się z Twoimi uczuciami czy uczuciami Twoich dzieci, którzy nie szanują Ciebie, Twojego partnera/partnerki czy Twoich dzieci.
Pamiętaj, że akceptowanie rodzica to nie to samo co akceptowanie przemocy emocjonalnej. Pogodzenie się z tym jaki jest Twój rodzic nie jest równoznaczne ze zgodą na przemoc z jego strony. Jeśli Twój rodzic jest emocjonalnie czy fizycznie przemocowy masz prawo do obrony i do dystansu od takiego rodzica. A to czy doświadczasz przemocy nie zależy od opinii Twojego rodzica w tym temacie, lecz od Twojego postrzegania. Jeśli Ty coś odczuwasz, doświadczasz jako przemoc, to znaczy, że to jest przemoc.
Pamiętaj, że masz prawo odmawiać przebywania w towarzystwie osób, które znęcają się czy nękają psychicznie, które stosują szantaż emocjonalny, które cały rok źle Cię traktują, a potem zapraszają na Święta, bo nie chcą ich samotnie spędzać, które ssą Twoją energię narzekając na wszystko i wszystkich dookoła, obgadując czy obrzydzając innych, oczekując ciągłego skupienia uwagi na nich i wychwalania ich domu, potraw, ubioru, ozdób świątecznych itp. czy też narzucając na swoją modłę każdy aspekt świętowania.
Pamiętaj, że jesteś już dorosły/dorosła, nie jesteś już dzieckiem, to Ty decydujesz (nawet jeśli myślisz, że nie decydujesz) jak wyglądają Twoje Święta. Jeśli co roku mówisz, że matka czy ojciec znowu popsuli Ci Święta, to wiedz, że sam je sobie popsułeś znowu spędzając je z nimi.
Pamiętaj, że jeśli jesteś osobą wysoko wrażliwą, a Twój rodzic jest tzw. wampirem energetycznym Święta z nim wydrenują Twoją energię i będziesz musiał/a po nich dochodzić do siebie przez jakiś czas. Bądź odpowiedzialny/a za swoją energię.
Pamiętaj, że jeśli masz dzieci to jesteś odpowiedzialna/y za to jaką atmosferę stwarzasz. Jeśli Święta z dziadkami to dla Twoich dzieci spory stres i złe wspomnienia, nie funduj im tego. Jeśli Twoje dziecko doświadcza krzywdy od Twojego rodzica, płacze przez niego czy nie może spać ze stresu i do Twojego rodzica nie dociera, że jego zachowanie jest krzywdzące, to Twoim obowiązkiem jest chronić dziecko, a nie wozić je do dziadków, bo tak wypada, bo dziadkowie chcą zobaczyć wnuki.
Pamiętaj, że ci którzy są zadowoleni ze Świąt ze swoimi rodzicami albo uważają, że to obowiązek wobec rodziny, by je z nią spędzać, nie zrozumieją Ciebie, a wręcz mogą wywołać w Tobie dojmujące poczucie winy. Nie tłumacz więc im, nie wyjaśniaj, otaczaj się tymi, którzy potrafią postawić się w Twoich butach, tymi, którzy szanują Twoje uczucia.
Pamiętaj, że nie wszyscy mają rodziców, z którymi warto spędzać Święta. Jeśli jesteś jedną z takich osób prędzej czy później będziesz musiał/a się z tym pogodzić i odpuścić marzenia o tym, że kiedyś będzie inaczej.
Pamiętaj, że to, że nie spędzasz Świąt z rodzicami nie znaczy, że ich nie szanujesz, nie kochasz i że jesteś złym dzieckiem.
Pamiętaj, że masz prawo doświadczać tego szczególnego czasu po swojemu, tak jak to Tobie służy, w takiej formie jaka Tobie odpowiada, z tymi, z którymi dobrze się czujesz. Pomyśl jakie dania tak naprawdę chcesz mieć na stole, czy przygotujesz je czy kupisz, o jakiej porze chcesz siąść do stołu, jak chcesz się ubrać, co i kiedy chcesz porobić w Święta? A może nie chcesz ich obchodzić wcale albo totalnie inaczej niż w Twojej rodzinie pochodzenia. Wybierz w zgodzie z sobą, daj to sobie.
My z Grzegorzem co roku ustalamy wspólnie z dziećmi co chcemy do jedzenia, jak się ubierzemy, co będziemy robić i dajemy sobie tyle czasu na sen ile każdy z nas potrzebuje, zero zrywania się rano w Święta. Wsłuchujemy się w to czy mamy na coś energię czy nie i wspólnie decydujemy co robimy, przy czym nie wszystko musimy robić razem. Nasze ciała nam mówią czy to czas, by iść na spacer, czy pograć w planszówki, czy zalegnąć i pogadać czy obejrzeć film albo zdjęcia z poprzednich lat. Część czasu świętujemy na elegancko, a część w piżamach. Część potraw jest tradycyjnych, a część takich, które po prostu lubimy. Mamy zasadę, że w czasie Świąt nie siedzimy w internecie, bo to jest specjalny czas dla naszej rodzinki. Kocham te nasze Święta. Cenię je bardzo i dlatego, że są takie nasze i po naszemu i dlatego, że wymagało to ode mnie odwagi i determinacji, by zostawić starą iluzję i zrobić miejsce na Święta, które nam służą. Nie zawsze jest „grzecznie”, nie zawsze jest błogo, czasem pojawiają się nerwy czy niesnaski, ale wtedy szczerze rozmawiamy i przepraszamy się nawzajem, bo widzimy się nawzajem sercem i przyjmujemy siebie nawzajem również w trudnym. Tak jest u nas. A jak Ty chcesz by było u Ciebie?
Jeśli te Święta były dla Ciebie wyzwaniem, jeśli doświadczałeś/aś ich na spięciu, jeśli dopadło Cię poczucie winy czy poczucie rozczarowania, a może zrezygnowania, czy zmęczenia tym jak jest w Twojej rodzinie, jeśli pozostawiły w Tobie niesmak, jeśli czujesz, że już czas coś zmienić, by następnym razem było inaczej, to pamiętaj, że masz przed sobą prawie cały rok. To naprawdę sporo czasu, by przyjrzeć się sobie i przyjrzeć się swoim relacjom. Użyj tego czasu na dokonanie stopniowych zmian, na osadzenie się w sobie. Wyciągnij również wnioski z ostatnich Świąt. Zatrzymaj się i zastanów, nazwij – czego nie chcesz powtórzyć, a co chcesz powtórzyć? Ile czasu i z kim chcesz spędzić, na czym? O czym chcesz pamiętać?
Ty kreujesz swoje dorosłe życie. Każdym wyborem stwarzasz rzeczywistość, którą żyjesz. I tak, czasem nie będziesz miał/a odwagi, czasem będzie trudno, czasem się wycofasz, ale niech Cię to nie zniechęca. Otrzep kolana i ruszaj znowu. Każde jedno TAK sobie, choćby nie wiem jak małe, buduje Ciebie i buduje Twoje życie w zgodzie ze sobą. Niech Cię Twoje serce prowadzi ❤
P.S. Poniżej dzielę się z Wami króciutkim filmikiem ze świątecznego spaceru w naszym miejscu MOCy 😊
Magdo,
przeczytałam ten tekst jednym tchem.
Piękny i jakże prawdziwy, mówiący o świątecznym byciu sobą, razem z najbliższymi. Potwierdzam w pełni Twoje słowa, ja kiedyś też musiałam zawalczyć o ten czas wg mojego scenariusza. Trochę to trwało, ale było warto; i było tak dokładnie jak napisałaś.
Od pewnego czasu mam już swoje święta, takie jakie chce; i to z moimi obecnie dorosłymi Dziećmi; ja daję im wybór a One same przychodzą.
Ściskam Cię serdecznie, robisz wiele dobrego.
Ha
Gratuluję ❤ To na pewno nie było łatwe, ale dziś cieszysz się dobrymi owocami, i Ty i Twoje dzieci. Wspaniale! Dziękuję, że się tym podzieliłaś ❤