Zwykłe „niezwykłe” momenty…

Kocham ten moment, gdy się wybudzam i jestem jeszcze jedną nogą tam, a drugą tu…
Czuję wtedy przenikające się dwa światy…
Tak jakby jeden z nich przekazywał mnie z czułością drugiemu…
Kocham ten moment, gdy moje oczy zauważają widok z okna mojej sypialni.
Uśmiecham się wtedy 🙂
Bo to tak jakby mnie witał…
Jestem z tym widokiem sam na sam.
Nieśpiesznie, w zachwycie, w kontakcie bez słów…
Kocham to powolne wchodzenie w dzień.
Stopniowe, w swoim tempie…

Nie zawsze tak było.
Kiedyś wstawanie rano było dla mnie po prostu czynnością.
Czynnością, której nie lubiłam.
Czynnością, którą jak najszybciej chciałam mieć za sobą.
Czynnością, która kojarzyła mi się z nieprzyjemnością, przymusem, wewnętrznym buntem.
Czekałam na weekend.
Czekałam na urlop.
 
Żeby wreszcie po swojemu.
Żeby wreszcie się nie zrywać.
Żeby wreszcie poleżeć…
Żeby wreszcie się tym nacieszyć!
Tak na maksa, tak bez przerywania sobie.
 
Bo ja kocham to „pomiędzy”.
Ono mi daje czas i przestrzeń na zakończenie i rozpoczęcie, na pożegnanie i przywitanie.
Ono mi daje czas i przestrzeń na pójście w dzień w moim ciele, a nie obok niego.
 
Bo ja kocham się „zawieszać” na chwilach, na momentach, na widokach, na odgłosach…
Bo ja kocham w nich „wylądować” świadomością, ciałem, czuciem, byciem.
 
Bo treść życia to te momenty.
Te zwykłe.
Te, które pomijamy.
Bo są powtarzalne.
Bo są takie zwyczajne.
Bo co w nich może być takiego ważnego?
 
Życie.
Życie w nich jest.
My jesteśmy, doświadczający życia.
Nie pędzący od jednej czynności do drugiej, lecz zatrzymujący się…
Bo życie nie jest odczuwane zegarem, lecz świadomym doświadczaniem.
Jestem TUTAJ teraz czy nie…?
 
I nie zależy to od nikogo z zewnątrz, lecz ode mnie.
To ja mogę „zawiesić” wzrok bądź nie.
To ja mogę zasłuchać się w odgłosach lub nie.
To ja mogę wyrywać siebie z łóżka lub nie.
Ja.
Teraz już ja.
❤
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewiętnaście + 13 =