Dar

Kochani, poniżej zamieszczam pewną bajkę, która do mnie przywędrowała z internetu. Czytając ją, sama nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Mówi tak wiele o tym, jak nie szanuje się wyjątkowości w każdym z nas, nie tylko w szkole, ale w życiu w ogóle. I tu nie chodzi tylko o wrodzone umiejętności np. to, że ktoś jest bardziej intelektualistą, a ktoś bardziej sportowcem, ktoś ma bardziej umysł matematyczny, a ktoś inny humanistyczny, a ktoś inny jest urodzonym artystą. Każdy z nas ma też swoją naturę emocjonalną, swoje postrzeganie świata, swój sposób doświadczania życia, które są darem dla innych, z których inni mogą czerpać i się inspirować. Nie robić tak samo, nie kopiować, po prostu inspirować, by to zrobić po swojemu, w swój unikatowy sposób.

Przychodzimy z pewnymi wrodzonymi cechami, które są częścią naszego jestestwa, naszego rdzenia. Ja wierzę, że Życie powołuje nas do przyjścia z takimi, a nie innymi cechami. I gdy przejawiamy je bez blokowania, gdy mogą swobodnie się objawiać, gdy nasze otoczenie, wspólnota, w której żyjemy, nie odrzuca ich, lecz z nich korzysta, to czujemy się na swoim miejscu, to czujemy, że powód, dla którego tu jesteśmy jest realizowany. A to daje poczucie wewnętrznego spełnienia, poczucie – jestem na właściwym miejscu.

Niestety większość z nas doświadczyła czegoś zupełnie odwrotnego. Większość z nas była tępiona, zawstydzana, wybijano nam z głowy przejawianie swoich naturalnych, wrodzonych cech. Pod wpływem tego, sami je odrzucamy, chowamy, nie chcemy pokazywać. Ale na nich nie ma mocnych. One będą ciągle dążyły do objawienia się światu. Niestety, dopóki są w wyparciu, wychodzą na zewnątrz zniekształcone, zmodyfikowane przez strach i wstyd, a to powoduje kolejne odrzucenie przez innych i przez nas samych.

Podam przykład. Od zawsze byłam emocjonalna. Od zawsze. Przeżywałam wszystko całą sobą, intensywnie, dramatycznie. Nie ważne czy to była złość, którą rzucałam jak ogniem, czy radość aż do łez i pisków. NIE UMIAŁAM powstrzymywać emocji. Im bardziej starałam się to robić, tym gorzej to wychodziło. To było jak próba wciśnięcia wielkiego balonu mojego wzrostu pod bluzkę. Co z jednej strony wepchnęłam, to z drugiej wyszedł. Nie dało się go schować, ukryć, a próba tego wyglądała groteskowo…

Wstydziłam się tych emocji. Bardzo. One były takie nie-intelektualne, nie-mądre, nie-dojrzałe. Tak bardzo chciałam się ich pozbyć, mieć nad nimi kontrolę, reagować na chłodno, z twarzą pokerzysty. Tak bardzo było mi wstyd, gdy ktoś rzucał tekst „ale jesteś emocjonalna” albo „zachowujesz się jak dziecko” albo po prostu wystarczyła mina pełna dezaprobaty wskazująca na to, że zachowywałam się w żenujący sposób.
Emocje były jak niechciany pasażer, który wszędzie ze mną łaził. Szukałam sposobów, by się ich pozbyć, by przebić ten balon i mieć raz na zawsze spokój, by inni zaczęli mnie postrzegać jako opanowaną, stonowaną, powściągliwą. Wtedy zasłużyłabym na ich szacunek. Wtedy by mi powiedzieli „no, nareszcie wydoroślałaś”.

Nie wiedziałam wtedy, że to nie emocje były problemem, lecz ich blokowanie. Nie wiedziałam wtedy, że emocje informowały mnie o niespełnionych potrzebach, o tym, że moje granice były przekraczane, o tym, że byłam krzywdzona. Nie wiedziałam jako dziecko, że miałam prawo cieszyć się i czuć radość, ekscytację i że miałam prawo to wyrażać CAŁĄ SOBĄ. Nie wiedziałam, że mam prawo piszczeć z radości również jako osoba dorosła. Całe życie robiłam wszystko, by emocje stłamsić, by być „dorosłą” czytaj opanowaną osobą. Ale to nie tłamszenie emocji czyni z nas dorosłych. Tłamszenie emocji wywołuje depresję, agresję czy choroby, bo one gdzieś muszą znaleźć ujście.

Dorosły… co to znaczy dorosły? Czy osoba, która tłamsi to co czuje, która przez to nie jest w kontakcie ze swoimi potrzebami, która świadomie bądź nieświadomie manipuluje, by jakoś jednak zrealizować te potrzeby, która nie okazuje radości, bo nie wypada się ekscytować, która nie płacze, bo nie wypada robić z siebie mazgaja, czy to znaczy być dorosłym…? Według mnie to nie dorosły, lecz…zombie. To cień człowieka, w którym nie ma życia.

Miałam ogromne szczęście, prawdziwe błogosławieństwo, że w pewnym momencie mojego życia pojawiła się w nim Bethany Webster, która pokazała mi, że emocje trzeba wysłuchać, a nie chować, że to nie z emocjami jest problem, lecz z tym, co z nimi robimy, że emocje są tak naprawdę… darem. One są naszym wewnętrznym kompasem, one nas informują o tym, co się dzieje w naszym otoczeniu, dzięki nim doświadczamy pulsu Życia, dzięki nim doświadczamy największego bólu, który nas informuje o tym, że trzeba coś zmienić i dzięki nim doświadczamy radości, ekscytacji, gdy podążamy za sobą i doświadczamy przyjemności w życiu.

Dzięki Bethany zrozumiałam, że zamiast walczyć z moimi emocjami, mam je uhonorować. To zmieniło totalnie mój stosunek do nich, ale też do samej siebie. Zdałam sobie sprawę, że moja emocjonalność, nie dość, że nie jest niczym złym, to jest tym, co jest we mnie żywe, jest tym co mnie chroni, prowadzi, wspiera, co pozwala doświadczać życia w pełni, a nie na pół gwizdka. Zdałam sobie sprawę, że nauczono mnie odrzucać tą emocjonalność, żebym była uległa i taka jak ci, którzy mi jej zabraniali, żebym dołączyła w ich szeregi zombie. Zdałam sobie sprawę, że tym, co mnie ratuje przez byciem cieniem człowieka jest właśnie moja emocjonalność.

Największym moim zdziwieniem było to, że kiedy tą emocjonalność dopuściłam, gdy przestałam moje emocje tłamsić, gdy zaczęłam realizować potrzeby, o których moje emocje mnie informowały, to drastycznie zmniejszyła się moja wybuchowość i agresywność. I kolejne zdziwienie – zaczęłam duuuużo głębiej i intensywniej doświadczać przyjemności. WOW, tego w ogóle się nie spodziewałam. To jak teraz doświadczam dotyku, smaku, dźwięków… Wystarczą promyki słońca tańczące na wodzie czy na liściach, ptaszki skubiące ziarenka, chłodna bryza na moich policzkach, fale morza rozbijające się o brzeg, a mnie wypełnia taki zachwyt i żywotność, że zdarza się, że łzy płyną mi po policzkach ze wzruszenia… Czuję wtedy elektryzujące fale przepływające przez moje ciało…

Kocham moją emocjonalność… Zwrócenie jej sobie zwróciło mi siebie, zwróciło mi doświadczanie pulsu Życia. Czuję ogromne wzruszenie, gdy o tym piszę. Kiedyś tak bardzo chciałam ją w sobie wytępić… ale ona jest częścią mnie. Jest tym, z czym przyszłam i co mam do dania światu.

A na co Tobie nie pozwalano? Za co Cię zawstydzano, wyzywano, bito? Co Twoje otoczenie chciało z Ciebie wyrugować? Co Ty nauczyłaś/eś się w sobie potępiać? Co Ty z siebie wypierasz? Czym to się stało? Moja emocjonalność, gdy była w wyparciu stała się agresją i wybuchowością. Gdy ją sobie zwróciłam, stała się darem – dla mnie i dla innych.
Jakie są Twoje dary?

 

Bajka duńska:

Pewnego dnia zwierzęta postanowiły zrobić coś dla rozwiązania problemów współczesnego świata. Podjęły decyzję o pilnej potrzebie założenia szkoły.

Powołano Komitet Szkolny złożony z niedźwiedzia, sarny i bobra. Dyrektorem mianowano jeża. W programie szkolnym umieszczono następujące przedmioty: bieganie, wspinanie się, latanie i pływanie. W celu lepszej organizacji nauczania postanowiono, że wszystkie zwierzęta będą uczyły się wszystkich przedmiotów w ten sam sposób.

Kaczka osiągnęła najlepsze wyniki w pływaniu, okazała się nawet lepsza od nauczyciela. Niestety, z latania otrzymała tylko 3+, a z bieganiem zupełnie nie dawała sobie rady. Z tego powodu została skierowana na dodatkowe zajęcia wyrównawcze. Podczas gdy inni trenowali pływanie, kaczka uczyła się biegać. Po pewnym czasie jej powykrzywiane nóżki były tak zmęczone, że osiągała tylko przeciętne wyniki w pływaniu.

Wiewiórka otrzymała 6 z wspinania się, ale bardzo frustrowały ją lekcje latania, ponieważ nauczyciel wymagał startu z czubka drzewa. Długie ćwiczenia spowodowały znaczne obniżenie ocen.

Orzeł był dzieckiem problemowym, często strofowanym. Na lekcjach wspinania potrafił znaleźć się na szczycie drzewa szybciej niż inni uczniowie, tyle, że chciał to robić na własny sposób.

Królik rozpoczął zajęcia z biegania jako najlepszy w klasie, ale dodatkowe lekcje pływania były powodem jego załamania nerwowego. Został skierowany do szkoły specjalnej na obserwację psychologiczną. W tej szkole jedynym przedmiotem było pływanie.

Pies preriowy trzymał się z daleka od szkoły, ponieważ komitet szkolny nie zaakceptował kopania jako przedmiotu. Zaprzyjaźnił się z borsukiem i został jego pomocnikiem. Później dogadali się z dzikami, świniami i założyli szkołę prywatną, która wkrótce okazała się sukcesem.

Szkoła, która pragnęła zająć się rozwiązywaniem problemów współczesnego świata, została zamknięta. Zwierzęta odzyskały wolność.

19 przemyśleń nt. „Dar

  1. Ja mam pytanie dot. tego wysłuchania emocji, ale w kontekście zdrowia fizycznego. Mówiła Pani kiedyś, że po uwolnieniu emocji może się poprawić nasze zdrowie fizyczne, a co jeśli problemem jest trądzik wywołany gospodarką hormonalną? (mam to udokumentowane, że tak jest). Z drugiej strony, byłem gnębiony kiedyś w szkole i miałem przezwisko sugerujące brzydotę, więc psychosomatyka teoretycznie też mogłaby odegrać tu swoją rolę.
    Wiem jak to brzmi, ale mi nie chodzi o dwie krostki, ale o ponad 15. Jak w dzieciństwie objął twarz, nie było problemu, ale jak doszły policzki przestałem wychodzić z domu. Brzmi to naprawdę „ciotowato”, ale mam kompleksy. Tak się zdarza. Zastanawiam się czy zaburzenia hormonalne mogą mieć przyczynę w emocjach, bo moim zdaniem to chyba niemożliwe. Zresztą wystarczy wpisać w google np. 'izotek tradzik’. Nagle ci wszyscy ludzie sa tacy, bo np. emocje sa sprawca, a np. ktoś jest otyły, bo nie przepracował innych emocji, ktoś ma raka bo np. ma w sobie nienawiść, ktoś ma tlusta cere, bo emocje, itd.. no nie wiem.. tzn. uwierzyłbym w pewne choroby, ale w te hormony nie umiem, bo jednak hormony kojarza sie z np. dorastaniem. Ktoś ma burze hormonow, raczej przez dojrzewanie, a nie traumy itp. Tzn. tudno uwierzyć, że każdy z burza hormonów ma ja, bo ma traumy. Nie zaprzeczam, jedynie trudno mi to połączyć. Nie wiem czy praca z emocjami cokolwiek daje poza oczywiście uleczeniem psychicznym :/.

    1. Witaj, poczytaj na przykład tu https://totalnabiologia.com.pl/tradzik/ i sprawdź sam czy to by się u Ciebie zgadzało.
      Ja postrzegam ciało jako najwierniejszego przyjaciela jakiego mamy. Jeśli potrzebujemy się chronić (jak w przypadku trądziku), to ciało uruchomi wszelkie mechanizmy, w tym wydzielanie hormonów, by pomóc nam poradzić sobie z danym tzw. konfliktem emocjonalnym.

      1. Dziękuję za link, jednak nie wierzę w to, ale tylko dlatego, że nie umiem uwierzyć.

        Ogólnie moim największym marzeniem jest wolność emocjonalna. Fajne życie, pieniądze, relacje, konta w banku, itd. też mi się marzą, ale jako skutek bycia wolnym. Wg mnie jeśli będę wolny emocjonalnie, to cała reszta sama się ułoży w pewnym sensie.

        W każdym razie dostałem od losu „wędkę” w postaci wiedzy o tym, że jak czuję emocję, to mogę usiąść i ją przeczekać (wysłuchać). 99% ludzi moim zdaniem tej wiedzy nie ma.

        Dodam jeszcze, że ja nie pracuję z Wewnętrznym Dzieckiem ani nie pracuję ze swoim ciałem w takim sensie, że np. robię jakiś gest, nie czytam książek, nie bawie sie w żadne wybaczanie i jakieś duchowości, etykietki, teorie, ja po prostu w momencie gdy wyjdzie emocja chcę usiąść i ją przeczekać, bez walczenia z nią. Przeczekać aż zniknie. Nie wiem czy mój post ma sens? czy powinienem inaczej? ale to właśnie chcę robić… po prostu uwolnić emocje…

        1. No i super, masz swój sposób i jeśli działa, to go stosuj.
          Co do podesłanego linku, tu nie chodzi o wiarę lecz o to, czy to się sprawdza. W każdym razie dla mnie to nie jest kwestia wiary czy niewiary w GNM, ja używam wiedzy GNM i testuję ją praktycznie.

  2. Witam mam 52 lata, jestem wysoko wrażliwa. Wróciłam do słuchania pani po latach. Chcę wyrazić uznanie za pani pracę, a ostatnie dwa filmiki o ludziach wysoko wrażliwych i o gniewie bardzo mnie poruszyły . Jest pani jak wino coraz lepsza a prawda brzmi w pani głosie. Dziękuję . Bajka duńska sprawiła że śmiałam się i płakałam równocześnie ,jak bohater filmu ”Joker”. Orzeł mnie rozczulił przy postaci królika poległam, a pies preriowy mnie ”dobił” 😀 . Dzięki Ewa Igras

    1. Bardzo dziekuję za tak ciepłe słowa <3 Cieszę się bardzo, że to czym się dzielę jest dla Pani wspierające i uwalniające.

  3. Dzień dobry pani Magdo. Chciałabym podziękować za to co pani robi na tej stronie i na youtube. Nie umiem wyrazić tego co czuję. Od pani bije takie ciepło. Pani jest cudowna! Pani mąż na pewno też, choć jeszcze go nie słuchałam. Czuję że pani by mnie przyjęła, z tym całym moim syfem. Z tym co nie mogę przejść, przyjąć, zaakceptować w sobie. Z tym z czym się borykam i nieustannie walczę.. Może zacznę od tego, że mam 24 lata , byłam w zakonie , ale jakiś czas temu odeszłam. Siostra Mistrzyni mi bardzo pomogła. . Poszła ze mną do księdza psychologa i mogłam wydusić z siebie to co tłamsiłam przez lata. Ksiądz psycholog postawił mi diagnozę, że 95% energii wkładam na mechanizmy obronne, na walkę z emocjami i doradzał terapię długoterminową, i podkreślał, że on się powołaniem nie zajmuje, i nie mówi mi czy go mam czy nie mam. Dodam, że nie przyznałam się do prób samobójczych, ale ksiądz Tomasz też nie pytał, ale też bym nie wspomniała sama z siebie, nie wiem dlaczego, na czas wizyty ja to wyparłam. Teraz chyba bym inaczej postąpiła wiedząc jakie prowadzę życie teraz. Dorastałam w rodzinie dysfunkcyjnej, role rodziców przejeły dzieci. Mama z tatem bardzo się nienawidzili, awanturowali się, krzyczeli. Moja młodsza siostra Angelika wchodziła z nimi w dyskusję, ja nie , ja unikałam z nimi kontaktu, negowałam wiele spraw świadomie i dobrowolnie. Udawałam, że to u mnie jest w porządku. W gimnazjum zaczęly się nękania ze strony kolegów i koleżanek. W zakonie nie przyznałam się do tego i do prób samobójczych, do ran zadanych siostrze, do tego, że bardzo ciężko znosiłam rozłąkę, do tego , że moja druga
    siostra Natalka była w szpitalu psychiatrycznym i to kilka tygodni przed wstąpieniem do klasztoru, do kontaktu z pornografią jak byłam jeszcze dzieckiem Powiedziałam o Natalce o mojej siostrze
    kilka tygodni przed wystąpieniem( ale dusiłam to w sobie, nadal mam z tym problem, i też nie wiem czy to moja wina , że ona znalazla się w tym szpitalu. Parę miesięcy temu wróciłam do domu i od razu poszłam do pracy. W międzyczasie byłam na rekolekcjach ignacjańskich. Tam ksiądz rekolekcjonista powiedział że powinnam podjąć terapię no i że w ogóle nie powinno mnie być na rekolekcjach.. Pojawił się też chłopak. Nie wiem co mam o tym myśleć. Ostatnio jak byłam, u pani psychoterapeutki zauważyla że wstrzymuje reakcję i mam z tego przyjemność. Niestety to prawda . Lęk czuję przed terapią, przed sobą, neguje siebie ciągle walczę z tymi emocjami, z prawdą o sobie. Nienawidze rodziców, ale powiem pani że ja nic nie czuję. Angeliki też nienawidzę.

    1. Gabriela, dziękuję za ciepłe słowa. Myślę, że dobrze by było, gdybyś zadbała o dobre wsparcie dla siebie, najlepiej kogoś kto wie jak pracować na poziomie emocji i ciała (nie tylko mentalnie, to bardzo ważne), kto wie jak odbudować więź z dzieckiem wewnętrznym, kto pokaże Tobie jak w bezpieczny sposób wejść w kontakt i uwolnić pokłady stłamszonych emocji. W zakładce Polecam są wymienione osoby, do których możesz sie zwrócić. Poczytaj co piszą, posłuchaj czym się dzielą i idź do tej, która z Tobą rezonuje. Wszystkiego dobrego dla Ciebie.

  4. Magdaleno, dziękuje za twoją Prawde o sobie, która mnie pobudziła do szukania drogi do siebie, do malej Anetki, by sie z nia spotkać, dać jej uwagę by jej wysłuchać. Kilka dni temu trafiłam na twój blog, myślę że nie był to przypadek.. przyszpiliłas mnie do działania:) Bardzo dziękuje za słowa które dają nadzieję na bycie coraz bliżej siebie, a które pozwoli mi żyć także bliżej i prawdziwiej tu i teraz wśród ludzi. Śle serdeczności dla Ciebie i Grzegorza.

    1. Aneto, bardzo dziękuję za ciepłe słowa pod moim i Grzegorza adresem <3 Serce mi sie raduje, że to czym się dzielę tak bardzo jest dla Ciebie pomocne. Wszystkiego dobrego dla Ciebie i dla Twojej Anetki <3

  5. Pani Magdaleno ma pani rację. Czego ja nie słyszałam, że jestem popi..lona, że gówno wiem i na gownie się znam, egoistka, samolub, że mam minę jak srajacy kot pod parasolem. Najgorsze jest to, że ja w to wierzyłam dopiero po 40 tce dotarło do mnie że moja rodzina była toksyczna (książkę mogłabym napisać). Teraz trapi mnie nienawiść do rodziców, czuję do nich nienawiść. Wcześniej czułam żal o to jak mnie traktowali ale czując żal czułam się winna i miałam myśli samobójcze. Wiem że nienawiść do rodziców to temat tabu. Moi rodzice nie chcieli mieć córki tylko syna, moja matka nigdy ale to nigdy mnie nie dotknęła nie mówiąc o przytuleniu.

    1. Daj sobie czas i przestrzeń na tą nienawiść, zobacz o jakich potrzebach i odebranych prawach i do czego mówi. Daj sobie czas na tzw. święte oburzenie. To jest bardzo ważny etap w odzyskiwaniu siebie. Powodzenia!

  6. Dzień dobry! Świetny tekst. O matko, ile mi wbijali do głowy.
    – Że na rysowaniu nie da się zarobić,
    – że POWINNAM rysować ludzi, a nie zwierzęta. Efekt tego taki, że nie umiem dobrze ani ludzi, ani zwierząt.
    – Bajki, które kocham nadal, są tylko dla dzieci. Dorosły człowiek NIE MOŻE oglądać bajek! TO DZIECINNE!
    – Że jestem dziecinna (patrz punkt wyżej),
    – że nie można się czymś ekscytować,
    – że zawracam sobie głowę głupotami, jeśli zastanawiałam się nad czymś, co nie ma przełożenia na moje umiejętności albo pracę,
    – jeśli nie zarabiam… To mam ograniczone prawa głosu,
    – moje oceny świadczą o tym, czy jestem leniwa, zdolna… I tym podobne. One się składają na moją przyszłość. To kim ja będę ze złymi ocenami? Nikim chyba?! (Pisze to uczeń wcześniej czerwonopaskowy, na studiach ciągłe poprawki)
    – Jak cię widzą, tak cię piszą, i w ogóle ludzie i tak cię ocenią, MUSISZ zawsze wyglądać dobrze,
    – dziecko ZAWSZE świadczy o rodzicu. Jest jego wizytówką.

    Pewnie więcej by się tego znalazło. Najgorsze, że to się za mną ciągnie i nie daje żyć, tak jak chcę. Planuję iść w najbliższym czasie po pomoc.

    Lubię Pani filmiki i bloga. Jest Pani niezwykle ciepłą osobą 😀 Chciałabym odnaleźć w sobie coś takiego. Pozdrawiam.

    1. No popatrz ile ograniczających przekazów! A gdy się jest dzieckiem to się ich nie kwestionuje, tylko przyjmuje jako prawdę…
      Gratuluję gotowości, by je teraz kwestionować oraz decyzji, by zadbać o wsparcie w odzyskaniu siebie.
      Powodzenia!

  7. Madziu ..chlone, wzruszam się , podziwiam , obiecuje sobie zmiany/w moim wieku już drobna kosmetyka, al e zawsze/.Twoja szczerość , otwartość, wrazliwosc ,madrosc -generalnie mowiac wzrusza mnie .Wzruszam się szczerze i pięknie, bo do łez.Jestem twoja fanka.Usciski dla Grzegorza,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *