Kochani, jak wiecie facebook pęka w szwach od postów na temat wirusa. Różnych postów i tych straszących i tych wyśmiewających i tych wnoszących spokój, jest ich mnóstwo. No i tak zastanawiałam się czy ma sens dokładać jeszcze jeden post do tego wszystkiego czy lepiej ograniczyć do minimum swoją obecność na facebooku. Wybrałam dziś napisać, bo mam takie głębokie przekonanie, że nic nie dzieje się bez powodu, że cokolwiek co spotyka nas w życiu i porusza, wnosi jakiś ważny przekaz.
Pierwsze pytania, które ja sobie zadaję w takich sytuacjach to – Z czym mnie to we mnie samej kontaktuje? Na co zwraca mi uwagę? Te same pytania zadaję osobom, z którymi pracuję. W ostatnim tygodniu kilka osób w trakcie sesji indywidualnych odniosło się do obecnie panującego wirusa. Co ciekawe wirus jeden, a odpowiedzi różne. Jedna osoba powiedziała, że boi się, że jej bliscy poumierają, a ona zostanie sama tak jak jej mama, babcia, czyli wyszedł program rodowy plus wróciło ją to do czasu, gdy czuła się samotna jako dziecko. Inna osoba powiedziała, że nie może jechać na spotkanie o pracę do innego kraju i zostawić rodziców w tej sytuacji, bo ich tym skrzywdzi, czyli wyszedł program odpowiedzialności za nich, parentyfikacja. Jeszcze inna osoba zdała sobie sprawę, że próbowała być ponad tym i nie była ze sobą uczciwa.
Rozmawiamy też o tym w domu i gdy zapytałam syna czego on się boi, powiedział, że tego, że nie będzie można tego powstrzymać. Zapytałam – kogo nie mogłeś powstrzymać? Padła odpowiedź – Ciebie mamo jak byłem mały, a Ty wpadałaś wkurzona do pokoju.
Kochani, ja to widzę tak, że ten wirus wyciąga nam to, na co przyszedł czas, by wyszło na światło dzienne, byśmy świadomie się temu przyjrzeli, utulili nasze stare, czasem wielopokoleniowe strachy i zaktualizowali wpisane stare programy. Jesteśmy na progu przejścia pomiędzy cywilizacją strachu, która jest oparta na dominacji, hierarchii, zastraszaniu, podporządkowywaniu do cywilizacji miłości, empatii, współpracy, poszanowania życia i godności wszelkich istot.
To przejście jest jak kanał rodny, przez który się wszyscy kolektywnie przeciskamy. Każdy z nas, gdy się rodził doświadczył zmiany w sposobie oddychania – z tlenu płynącego pępowiną na tlen płynący z powietrza. Jeśli pępowina jest za szybko przecinana, dziecko doświadcza palącego bólu w płucach i przez jakiś czas dusi się. Wielu z nas tego doświadczyło, ale o tym nie pamięta, pamięta za to ciało. To siedzi w podświadomości jak w piwnicy i woła o uwolnienie, o uświadomienie.
Jeśli to co teraz czytasz porusza Cię, połóż dłonie na swoim gardle oraz tam gdzie masz płuca i spokojnie, świadomie, głęboko pooddychaj mówiąc na głos lub w myślach „WTEDY bolało, wtedy bardzo się bałam/bałem, TERAZ jestem bezpieczna/bezpieczny”, „WTEDY bałam/bałem się, ŻE NIE PRZEŻYJĘ i przeżyłam/em, ŻYJĘ”.
Zauważcie jak ciało na to reaguje. Jeśli potrzebujecie to powtórzyć, róbcie to tyle razy ile trzeba. Uwolnicie dzięki temu bardzo stary, egzystencjonalny strach, wniesiecie życie tam, gdzie go wcześniej nie było. Zobaczycie jak Wasz oddech się pogłębi. Pamiętajcie proszę, że nie wystarczy o tym przeczytać, trzeba to zrobić.
Tak sobie jeszcze myślę, że to bardzo symboliczne, że ten wirus ma w nazwie korona, tak jak czakra korony, czyli połączenie z wyższym ja, prowadzeniem, kosmosem, jakkolwiek by to nazwać. Co jeśli ta sytuacja również na to zwraca nam uwagę? Jako małe dzieci jesteśmy uczeni stopniowego rezygnowania z tego połączenia na rzecz zewnętrznych autorytetów, które mówią nam co mamy jeść, kiedy iść spać, czego i jak powinniśmy się uczyć, jak zarabiać na utrzymanie. Rodzic, nauczyciel, ksiądz, osoba publiczna, koledzy – tej presji jest bardzo dużo.
U nas w Irlandii dziś jest pierwszy dzień, kiedy dzieci zostały w domu w związku z zamknięciem szkół. Moja córka od rana robi przygotowane przez jej nauczycielkę zadania. Wiecie co mnie uderzyło? Jak często użyła zwrotu „ale ja muszę zrobić tak jak w szkole”. Nie zdawałam sobie dotąd sprawy z tego do jakiego stopnia moje własne dziecko myśli w trybach tego, co nauczycielka/szkoła/system edukacyjny od niej wymaga, a nie w oparciu o swoje własne wrodzone preferencje i wsłuchanie się w swój rytm dnia. I ja, jej mama, na to pozwoliłam, ja jej mama nie zauważyłam do jakiego stopnia się to już odbyło. Naiwnie myślałam, że skoro w domu pozwalamy jej rozwijać się tak jak czuje, to wystarczy.
Przeglądamy się w oczach innych, dostosowujemy do norm, trendów i gubimy w tym siebie. Myślimy, że skoro „wszyscy” tak robią to jest to właściwa norma. To dostosowywanie, to bycie „takim samym jak” dawało nam poczucie przynależności, tożsamości rodzinnej, narodowej. Jednak w obecnych czasach, gdy planeta stała się globalną wioską taki sposób przynależności oparty na „jestem taki jak ty” nie ma już racji bytu. Gdybyś miał/a napisać kim jest Ziemianin, podać cechy charakterystyczne to co byś napisał/a? Przechodzimy od przynależności w tym samym, do przynależności w różności czy jak to Kaypacha mówi „Unity in diversity” – jedność w różnorodności. Jest na Ziemi tak wiele przeróżnych grup etnicznych, kilka różnych ras, wiele różnych wyznań, do tego różnimy się pod względem osobowości, temperamentu, preferencji, mamy różne zegary biologiczne, różny poziom wrażliwości, jedni bardziej pracuję głową, inny działają pod wpływem intuicji. Już czas to uhonorować i zamiast ujednolicać, wyciągnąć korzyści z tych różnorodności.
Myślę też, że ten wirus zatrzymuje nas w biegu życia i zwraca uwagę na to, w jakim niestabilnym kierunku jako ludzkość idziemy. Pokazuje na czym oparte są nasze społeczeństwa i to jak funkcjonujemy. Problem numer jeden, gdy zamknięto szkoły – kto zostanie z dziećmi? Ja w tym widzę to jak bardzo oddaliliśmy się od natury, jak wynieśliśmy pracę, zarabianie pieniędzy poza dom do biur, zakładów pracy. Nie piszę tego, by to krytykować, piszę o tym, by wskazać na to, co się dzieje w związku z tym, że przeszliśmy wraz z rewolucją przemysłową na masową produkcję, która nie wspiera więzi rodzinnych. Tu będą potrzebne nowe rozwiązania, ponieważ koszty społeczne, zdrowotne jakie w tej chwili ponosimy są ogromne. Jesteśmy SSAKAMI, nie uciekniemy od tego. Ssaki śpią z młodymi, noszą młode, karmią młode swoim mlekiem, są z młodymi stale obecne. Ludzkie dzieci natomiast traktowane są jak nie-ssaki i ma to swoje poważne konsekwencje objawiające się coraz większą plagą depresji i samobójstw, ale też rosnącą psychopatią i socjopatią. To jest nasze prawdziwe zagrożenie – zaniedbane emocjonalnie ludzkie młode.
Piszę ten post dziś – w piątek 13tego. Przez większość życia wierzyłam, że 13 jest liczbą pechową i bałam się jej. Kiedy odkryłam prawdziwe znaczenie liczby 13, kiedy dowiedziałam się czym wibruje, zaczęła wnosić do mojego życia ogromne zmiany. 13 to liczba Energii Żeńskiej, liczba TRANSFORMACJI, świadomości Chrystusowej czyli świadomości WYBORU. Kochani, mamy wybór jak potraktujemy ten wirus – czy jako zło, czy jako posłańca. Mamy wybór czy będziemy się go bać, czy wsłuchując się w niego dokonamy transformacji.
Życzę sobie i Wam spokoju i uzdrawiających odkryć ❤️
Pani Magdo trafiłam dzis na Pani kanał i bardzo mnie poruszyły Pani przekazy, postanowiłam wejść na tą stronę i tym bardziej jestem pod wrażeniem, post o korona wirusie genialny lepiej bym tego nie ujęła i zgadzam się co do każdego słowa, szkoda tylko że jeszcze tak wiele ludzi jest zamkniętych w starych programach i nie dostrzegają głębszego znaczenia tych zmian i czemu to wszystko ma służyć
To prawda, wielu nie dostrzega głębszego znaczenia, ale myślę, że jednak każdą osobę to jakoś dotyka i choćby po czasie, jakaś refleksja się pojawi.
Dziękuję za ciepłe słowa.
Najlepszy post jaki do tej pory przeczytałam w erze wirusa. Ciepło pozdrawiam
Dziękuję, cieszę się, że służy. Pozdrawiam ciepło.