Cześć Kochani, od jesieni pisze się jeden z postów, z którego wyszedł taki elaborat, że postanowiłam podzielić go dla Was na lekko strawne kawałki, czasem dłuższe, czasem krótsze 😊 Co jakiś czas będę Was nimi raczyć, a że rozpoczął nam się nowy rok, to może i warto razem z nim dać sobie tu i ówdzie nowe podejście do samych siebie i swojego tzw. procesu. A jeśli to czym się tu podzielę jest Wam znane, to potraktujcie to jako przypominajkę o tym, by podchodzić do siebie z łagodnością. Tak czy inaczej, weźcie z tego to, co z Wami rezonuje, co powoduje puszczenie spięcia brzucha i… wyciąga rozwojowy kijek z tyłka 😊
A więc zaczynamy! Poniżej dzielę się pierwszym odcinkiem serii, którą nazwałam „Rozwojowe mrzonki – mrożonki”. Będzie tu o takich cuśkach, które wg mnie zamiast pomagać w naszym procesie powrotu do siebie, zamiast rozmrażać nas z tego, co w nas zamrożone, to nie dość, że na to nie pozwalają, to wręcz mogą mrozić jeszcze bardziej. A ani one realne, ani przydatne. Nie ma w nich ciepła, miękkości, uważności, lecz sztywność, nacisk, presja. Sprawdźmy więc w ten zimowy czas czy gdzieś nie jesteśmy skuci lodem, dajmy sobie trochę światełka i ciepełka, niechże one popracują w nas, by to co stopnieje na wiosnę, podlało nasze ziarenka i pobudziło je do wzrostu.
MRZONKA-MROŻONKA – odcinek 1
„Gdy się porządnie uzdrowię to stworzę wreszcie relacje z moją rodziną, o których zawsze marzyłam/em.”
„Gdy się porządnie uzdrowię to stworzę wreszcie relacje z moją rodziną, o których zawsze marzyłam/em.”
Takim podejściem można sobie naprawdę niezłego bacika na siebie ukręcić i urąbać się w procesach po pachy i bez końca. Nie wspominając o zapętleniu się w nad-odpowiedzialności, która jest nie do uniesienia i nie do zrealizowania. Oczywiście jest to jak najbardziej zrozumiałe pragnienie, ale niestety mrzonka, ponieważ to nie zależy od Twojego uzdrowienia. Relacje z innymi to most, który wychodzi z dwóch stron. Jeśli druga strona nie jest zainteresowana swoim uzdrowieniem, czy chociażby nie ma w niej chęci zmiany swojego zachowania, to nic z tym nie zrobisz. Możesz wykonać tylko swoją część pracy i tak, to będzie miało ogromny wpływ na to, jak będziesz ich odbierać i jak będziesz się czuć, ale to nie będą relacje z Twoich marzeń. W najlepszym wypadku będą to w miarę dobre relacje i to musi wystarczyć.
Częścią dojrzewania w procesie powrotu do siebie jest trzeźwienie, czyli rozpoznawanie co faktycznie mogę zmienić, na co faktycznie mam wpływ, a co pozostaje mi zaakceptować. Na przykład, jeśli Twój rodzic nie przestaje Ciebie źle traktować, to w końcu przyjdzie Tobie zaakceptować to, że TAKIEGO właśnie rodzica masz. To absolutnie nie oznacza tego, że masz zgadzać się na takie traktowanie. Zaakceptowanie rodzica takim jakim jest oznacza, że przestajesz żyć mrzonką o nim, że wreszcie widzisz jak jest faktycznie i na podstawie tego świadomie decydujesz ile i jaka forma kontaktu z nim jest dla Ciebie odpowiednia. A potem tych decyzji się trzymasz i postępujesz w zgodzie z nimi, bo na to masz wpływ.
Coś o czym rzadko się mówi to to, że kiedy uzdrawiasz swoje traumy, a Twoja rodzina tego nie robi, to wręcz może być Tobie jeszcze trudniej stworzyć satysfakcjonujące relacje z nimi, ponieważ między Tobą uzdrowionym, a nimi nadal straumatyzowanymi pojawia się ogromna różnica w dojrzałości emocjonalnej. Możesz mieć poczucie jakbyś miał/a 80 lat, a Twoja mama czy tata 3 albo 13. Uświadomienie sobie tego jest bolesnym momentem, ponieważ dociera do Ciebie, że byłeś/aś wychowywany/a przez dziecko w ciele dorosłego i że tak już zostanie. To moment śmierci Twojego niespełnionego marzenia, bardzo trudny moment i jednocześnie niezbędny, ponieważ jest on zaczątkiem do narodzin nowej relacji z nimi – trzeźwej, realnej, wystarczająco dobrej, a może bardzo minimalistycznej, a może żadnej, w każdym razie takiej, która jest odpowiednia dla Ciebie – nie wymarzona, ale dobra dla Ciebie.
Szczególnie jeśli masz do czynienia z osobami narcystycznymi w rodzinie, czy osobami, które mają różne zaburzenia psychiczne, czy jeśli w rodzinie występuje dysfunkcja (nałogi różnego rodzaju, przemoc werbalna czy psychiczna) to ustalenie ze sobą tego ile czasu z nimi i w jakiej formie jest dla Ciebie właściwe, jest niezwykle ważne. Jeśli ktokolwiek to ocenia czy sugeruje, że musisz się bardziej postarać lub jeszcze bardziej uzdrowić siebie to albo ta osoba nie doświadczyła tego, co Ty, więc zupełnie nie wie o czym mówi, albo ma tak wyparte swoje własne traumy, że nie ma świadomości swoich mechanizmów współuzależnienia, w których tkwi i do których popycha innych.
Nie sugeruj się więc tym, czego oczekują czy dopominają się od Ciebie w otwarty czy ukryty sposób straumatyzowane osoby, ponieważ one nie chcą widzieć dysfunkcji, która ma miejsce, nie chcą widzieć, że to Cię rani czy zatruwa życie, które z pieczołowitością odbudowujesz. Nie chcą, bo musieliby skonfrontować się z tym, że sami w tym siedzą, sami cierpią i musieliby coś z tym zrobić. A mogą po prostu nie być na to gotowi.
Nie musisz zgrywać „rozwojowego” bohatera i udowadniać sobie czy innym (rodzinie czy innym „rozwojowcom”), że dasz radę, że nie odpuścisz, że widocznie jeszcze masz coś do uzdrowienia, skoro nie zamanifestowało się ich uzdrowienie i cudowne relacje z nimi. Wystawianie siebie na coś co jest dla Ciebie szkodliwe nie jest żadnym przejawem uzdrowienia, jest retraumatyzacją.
Przejawem zdrowia, przejawem wyjścia z traumy są wybory i decyzje, które wspierają Twój dobrostan, Twoje samopoczucie, Twoją energię.
❤️
Więcej na temat akceptacji rodzica takim-jakim-jest i co się za tym kryje podzielę się w następnym odcinku.
A o tym jak zadbać o siebie i relację ze sobą, uczę na warsztatach:
https://magdalenaszpilka.com/procesowanie-emocji/
https://magdalenaszpilka.com/procesowanie-emocji/
—————
foto: www.pixabay.com