Żywotność

Od czasu do czasu jestem pytana – Madziu, skąd w Tobie tyle energii? Skąd w Tobie tyle radości? Bo ją wyzwoliłam i nadal wyzwalam. To nie jest tak, że to jest coś co ja mam, a ktoś inny nie. Każdy z nas to w sobie ma, każdy z nas rodząc się jest mega żywotny, ale z czasem, pod wpływem tego czego doświadczamy następują wstrzymania, blokady. Czasem pod wpływem silnych przeżyć, krzywd, czasem pod wpływem powtarzających się ograniczeń, zastraszeń, zawstydzeń. Czasem pod wpływem odrzucania naszego jestestwa. Wtedy ta nasza żywotność zamiast pełnym strumieniem, płynie coraz słabszym nurtem, zamula. A do tego jesteśmy coraz starsi i coraz bardziej „nie wypada” być żywotnym, bo to takie dziecinne…

Tylko, że bez żywotności tętniącej w naszym jestestwie i emanującej na zewnątrz, życie jest nijakie, „takie se”. Jeśli to trwa i trwa, dzień po dniu, tydzień po tygodniu to staje się to uciążliwą, beznadziejnie powtarzalną egzystencją. Włącza się poczucie braku sensu, psychika siada, pojawiają się coraz częstsze i coraz dłuższe doły emocjonalne, „deprecha”. Bo nie ma życia, bo nie ma żywotności.

Jak to zmienić? Poprzez udrożnienie życia w nas. Poprzez wyczyszczenie mułu z naszych wewnętrznych rzek, rzeczek i rowów, którymi ono próbuje płynąć. Poprzez oczyszczenie tych wszystkich miejsc, które są pozapychane.

A pozapychane są nie tylko w głowie, lecz również, a przede wszystkim w ciele. Nie da się tu ciała ominąć, bo to w nim żywotność pulsuje lub nie, czuje się ją, doświadcza się jej lub nie. Nasze życie wygląda inaczej, gdy jest w nas, w naszym ciele… życie! I to nie znaczy, że nic złego się nie wydarza, że nie ma problemów, wyzwań. Są, ale człowiek z życiem w sobie inaczej do nich podchodzi. Ma zupełnie inne zasoby, siłę, widzi więcej opcji niż ten, którego energia życiowa zamula.

No więc co konkretnie robić? Sposobów jest mnóstwo. Mój sposób na to to powrót poprzez emocje i konkretną postawę w ciele do doświadczenia zblokowania, wstrzymania, utknięcia i udrożnienie energii, życia przez ruch i/lub gest tam, gdzie to jest potrzebne, tam, gdzie ciało na to wyzwolenie z utknięcia, z zamrożenia czeka.

Gdy dajemy ciału przestrzeń, gdy mu nie przeszkadzamy, gdy jesteśmy gotowi prawdziwie go wysłuchać to ono w tym wyzwoleniu prowadzi, nie głowa. Głowa może podesłać obrazy, wspomnienia, przypomnieć coś, może, ale nie musi. W tym procesie, w tym wewnętrznym spotkaniu prowadzi ciało. Ono pamięta, ono opowiada postawą, ruchem, brakiem ruchu, sztywnością, jękiem, stęknięciem, gulą w gardle itd. Trzeba tylko zatrzymać się i zaciekawić, dać się ciału wygadać. A ono naprawdę ma co do opowiedzenia i opowiada szczerze, bez ściemy.

I ono wie, ono naprawdę wie co robić, potrzebuje tylko sprzyjających warunków, odrobiny wsparcia i przyzwolenia – przyzwolenia na nie i na jego wewnętrzne mechanizmy uzdrawiania, na jego tempo, na jego „co po kolei”. Efekt wtedy jest taki, że rozpuszcza się to, co było zamrożone. Najczęstsze odczucie wtedy to przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele, to dużo głębszy oddech, do którego nie miało się dostępu, to poczucie lekkości, czasem wręcz śmiech, a czasem płacz z ulgi. I to poczucie, że doświadcza się w sobie życia tam, gdzie się go nie czuło. Ach!

Im więcej takich wsłuchanych, intymnych spotkań z ciałem, im więcej udrożnień, tym więcej żywotności, życia, radości!

Paradoks polega na tym, że aby wyzwolić życie, wyzwolić zblokowaną energię, najpierw trzeba dopuścić w sobie konkretną fizyczną postawę, w której nie ma życia, nie ma energii. Problem w tym, że właśnie tego nie chcemy robić, nie chcemy się z tym w sobie spotykać, nie chcemy tego czuć, nie chcemy do tego wracać, co jest zrozumiałe. Natomiast jeśli podejdziemy do tego z zaciekawieniem, jeśli potraktujemy to jako symptom informujący o wstrzymanej energii życiowej i pozwolimy jej się przejawić tak, jak WTEDY nie mogła, następuje wyzwolenie. Ważne jest to, by ten proces nie był kierowany głową, lecz w zaufaniu do ciała i jego przewodnictwa. Bo ono naprawdę pokaże co, kiedy i jak zrobić, tylko mu nie przeszkadzać.

W ten sposób uczymy się nowej relacji z ciałem, uczymy się je słyszeć, uczymy się odbierać sygnały, które do nas wysyła, uczymy się podążać za nim czyli… za sobą, a to zupełnie inna jakość życia 😊

Jeśli chcesz nauczyć się tego, o czym tu piszę, co mnie samą od lat wspiera, to zapraszam na PROCESOwanie eMOCji, kilkutygodniowe warsztaty, na których ćwiczymy słuchanie i udrażnianie ciała, na których wnosimy dla ciała to, na co czeka czasem od bardzo wielu lat. Warsztaty są na żywo, z moim prowadzeniem, w pełnej interakcji, a grupa ma taką ilość uczestników, by każdy miał możliwość na bieżąco informować co się u niego dzieje, by być wspartym i zaopiekowanym.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

siedemnaście − cztery =