Słowa wsparcia dla córek na trudny Dzień Matki

Dzień Matki to trudny dzień dla córek, które czują się tak jakby mamy nie miały. To trudny dzień dla córek, które mają matkę-dziecko wymagającą matkowania, ratowania, ciągłej uwagi, stawiania jej na pierwszym miejscu, byciu na każde jej zawołanie. To trudny dzień dla córek, których matki siedzą przyklejone do ekranu telewizora, zatopione od lat w serialach pełnych intryg, które zupełnie nie wiedzą co dzieje się w życiu ich dzieci. To trudny dzień dla córek, których mamy tak bardzo utknęły w swoich traumach, a przez to w pozycji ofiary, że stale “potrzebują” kata, więc takim katem w ich oczach są ich własne córki. To trudny dzień dla córek, które mają mamę uzależnioną od alkoholu czy leków, mamę która ucieka w inny wymiar. To trudny dzień dla córek, które mają być dla swoich mam tłem, trofeum, przedłużeniem ich samych.
 

Czytaj dalej Słowa wsparcia dla córek na trudny Dzień Matki

Radość

Tłumimy, wstrzymujemy, wypieramy nie tylko złość, smutek, frustrację czy inne tzw. negatywne emocje. Tłumimy, wstrzymujemy, wypieramy również radość, zachwyt czy poczucie beztroski. I o ile uwalnianie tych trudnych, ciężkich emocji jest OK, jest zrozumiałe, jest właściwe, to zajmowanie się radością, szczęściem, lekkością możemy odczuwać jako przesadę, ponieważ należą do kategorii PRZYJEMNOŚĆ, a nie BÓL. Jest to więc w pewnym sensie luksus, na który nasza podświadomość może nie mieć pozwolenia. To pozwolenie jednak nie przyjdzie z zewnątrz, możemy je sobie dać tylko my sami.
 

Czytaj dalej Radość

Ku czemu idziesz?

Wiesz co uważam za jedną z najgorszych rzeczy, która nam się przydarzyła w dzieciństwie? To, że zabijano w nas pogodę ducha, to że to, co było w nas najbardziej żywe, entuzjastyczne, rozświergotane, śmiejące się w głos, pełne wesołości było stopniowo, powszechnie, bo i w domu, szkole, kościele, metodycznie i konsekwentnie urabiane, tonowane, tłamszone, zawstydzane, by zrobić z nas ułożonego człowieka, który jest opanowany, rozsądny i nie śmieje się jak głupi do sera. Problem w tym, że tracąc coraz bardziej kontakt z tym wewnętrznym entuzjazmem, z tą tryskającą wewnętrzną radością stajemy się cieniem człowieka i mamy coraz bardziej poczucie, że życie wydarza się obok nas. Z czasem nic tak naprawdę nie cieszy, nic na dłuższą metę nie raduje tak prawdziwie, pojawia się dojmująca ponurość i tęsknota za tym, że kiedyś było inaczej, że kiedyś człowiek umiał się cieszyć z „byle czego”. A teraz, mimo, że nas stać, mimo, że spełniamy swoje marzenia czy zachcianki, mimo, że coś osiągamy, co dla nas ważne, możemy mieć poczucie, że i tak nas to nie cieszy, albo że nie umiemy się tym cieszyć. Czytaj dalej Ku czemu idziesz?

Balans

Kochani, od kilku tygodni chodzę prawie codziennie po lesie, przy którym mieszkamy i sprzątam. Syfu co nie miara. Butelki po wódce, małe, duże i malusie, puszki po piwie, słoiki, butelki plastikowe wszelkich wielkości i formatów, folie, worki po nawozach, pogubione ciuchy, kawałki styropianu, kable, porozbijane szkło, no jest tego mnóstwo. Wracam do domu prawie za każdym razem z kilkoma workami. Momentami łapie mnie wkurw, innym razem czuję smutek, rozczarowanie, a jeszcze innym zadowolenie, satysfakcję, gdy ładnie wysprzątam w danym miejscu. Czytaj dalej Balans

Regres –> rozbieg

Kochani, jest noc, a ja siedzę sobie przy mojej solnej lampie i czytam komentarze na youtubie pod ostatnim nagraniem o regresie. Zatrzymały mnie te wpisy… Siedzę i wczuwam się w ich energię… Patrzę na zegar… jest 22:33… Szukam słów, by określić to, co do mnie przychodzi… Znowu patrzę na zegar… jest 22:55… Ciepło… ciepło i miękkość… To jest to, co w nich czuję… Mimo, że mówią o trudnym czasie, to emanuje z nich delikatność i bliskość… Jakbyśmy siedzieli przy ognisku i dzielili się tym, co w nas… szczerze, bez ściemy, bez udawania… I choć każdemu z osobna jest w jakimś stopniu trudno, to przez to “a u mnie jest tak” albo przez krótkie “dziękuję, tego mi było potrzeba” albo po prostu przez emotkę serduszka, każda z tych osób mówi – ja też tu jestem. I pojawia sie kolejny komentarz i kolejny, a każdy z nich mówi to samo – ja też, ja też tu jestem. Przechodzimy przez to razem. Nie jesteś sama. Nie jesteś sam. Poczuj to… ❤️ Czytaj dalej Regres –> rozbieg

Relacja ze sobą.

Relacja ze sobą to nie zadanie od do. To nie jest tak, że pójdziemy na terapię, przejdziemy swój proces i będziemy mieć tzw. „spokój” na resztę życia. Relację ze sobą mamy na całe życie i w czasie tego życia nie stoimy w miejscu, a ono się wydarza i przynosi przeróżne sytuacje. To trochę tak jak z zębami. Nie wystarczy ich wyleczyć, jeśli mamy chore, trzeba je codziennie myć i sprawdzać co się z nimi dzieje, bo nie mamy żadnej pewności, że już nigdy więcej żaden nie zachoruje. Podobnie w relacji ze sobą potrzebujemy czegoś co zapewni nam higienę emocjonalną – sposób, podejście, które możemy zastosować, kiedy przychodzi taka potrzeba. Czytaj dalej Relacja ze sobą.

Lekarstwo dla tego świata.

Siedzę właśnie i odpisuję na jedną z wiadomości, którą otrzymałam po ostatnich warsztatach w Widawie. Siedzę i płaczę ze wzruszenia… Jest w nas tyle dobra, tyle miłości, tyle chęci bliskości i dzielenia się z drugim człowiekiem. Jesteśmy wewnętrznie tak piękni, tak przeróżni, tak wiele mamy do wniesienia, po prostu będąc sobą i gdy okoliczności nas nie zamykają, lecz wspierają otwarcie na zewnątrz, emanujemy tak niesamowitą energią! To wewnętrzne światło, ten wewnętrzny blask, który musieliśmy schować, przebija się wtedy, nabiera mocy i uruchamia światło w innych. Ma się wówczas wrażenie jakby dział się cud, magia jakaś. Ach! Tak bardzo mnie to wzrusza! Czytaj dalej Lekarstwo dla tego świata.

Spotkanie w prawdzie.

Jest noc, dom powoli zasypia, a ja słucham muzyczki, którą puszczam przed rozpoczęciem warsztatów. To ten czas, gdy zbieramy się w kręgu, gdy każda osoba wybiera miejsce dla siebie. To ten czas, gdy uczestnicy są sobie jeszcze obcy, a ich wnętrza czekają za zamkniętymi drzwiami. To ten moment, w którym niewidocznie, a jednak wyczuwalnie zaczyna tworzyć się pole grupy, moment, w którym nasze energie i ciała lądują we wspólnej przestrzeni jeszcze bez słów… Kiedyś ten czas mnie stresował, teraz go kocham, bo to tak jak na chwilę przed rozpakowaniem pięknego prezentu, na który się czekało. Patrzę na twarze i uśmiecham się, coś we mnie bardzo się uśmiecha, bo wie, że tak naprawdę jest wśród swoich.

Czytaj dalej Spotkanie w prawdzie.