Esencja

Wielkanoc jest dla mnie osobiście niezwykle magicznym i symbolicznym czasem. Czasem głębokiej transformacji przez śmierć. Coś musi umrzeć, by dać życie czemuś nowemu. Tej Wielkanocy umiera we mnie jedno z największych kłamstw, w które uwierzyłam, a które definiowało mnie przez lata.

Kiedyś przeczytałam gdzieś w życzeniach wielkanocnych taki zapis:

Z-mar-twych-wstanie

Pamiętam jak ciarki mnie wtedy przeszyły… Tego roku ten zapis wrócił w mojej głowie, więc wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Chodziłam z nim przez ostatnie kilka dni i dziś rano obudziłam się z klarownością.

Jedną z moich największych mar było to, że przez zdecydowaną większość życia wierzyłam, że nie miałam serca. A skoro wierzyłam, że go nie miałam, to go nie chroniłam tak jak ono potrzebowało być chronione, bo przecież nie było co chronić. Kiedy było atakowane, krzywdzone, bite, wykorzystywane, wyszydzane nie widziałam tego, bo przecież „nie miałam serca”.
Kilka lat temu napisałam na facebooku o tym, że moja córka namalowała obrazek dla nadąsanego ciągle kierowcy autobusu szkolnego i poraz pierwszy zobaczyliśmy wtedy jego uśmiech. I wiecie jak o tym napisałam? „Nie wiem po kim Tola ma takie złote serce, bo napewno nie po mnie”. Gdy facebook przypomniał mi tą moją wypowiedź w zeszłym roku, aż zamarłam… Boże, jak ja o sobie myślałam?

Wiecie co się dzieje, gdy człowiek wierzy, że jest potworem bez serca? Zachowuje się jak potwór, by to potwierdzić, postrzega nawet dobre własne czyny jako złe albo je umniejsza, wierzy, że należy mu się odrzucenie i niechęć innych, jest przekonany że inni mają prawo zadawać mu ból i niszczyć go oraz uwaga! nie widzi bestialskiego traktowania innych ludzi wobec niego, lecz je ciągle usprawiedliwia albo tłumaczy sobie, że mu się należy.

Z tym wszystkim krok po kroku musiałam się skonfrontować, by odzyskać moje serce. Najtrudniej było mi uznać, że to mi działa się krzywda, a ja reagowałam agresywnie, bo próbowałam się bronić. 
Nie było widać tego, co mi robiono psychicznie, emocjonalnie, widać było moją fizyczną reakcję na to. To tak jakbym była we mgle i raz po raz coś przez tą mgłę uderzało, a ja próbowałam się bronić krzykiem, gestem. Ale nie było widać ruchów atakujących, tylko moją reakcję na nie. Na to wszystko, gdy próbowałam się bronić pojawiał się głos potępienia „Jak Ty się zachowujesz?!”, „Co Ty wyprawiasz!?”, „Przecież nikt ci nic nie robi!”, „Co ty wymyślasz?!”

Ale prawda była taka, że byłam raniona, tylko ci, którzy mnie ranili nie byli tego świadomi. Sami byli tak od siebie odcięci, że nie byli w stanie zdać sobie sprawy, poczuć, że zadają ból. Bo skoro nie widać… 
Moje reakcje na to niewidzialne wbijanie sztyletów w moje serce były uznawane za przewrażliwienie. I w końcu dotarło do mnie dlaczego. Bo mam bardzo wrażliwe serce. Bo wyczuwam rzeczy, których inni ludzie nie wyczuwają, bo jestem jednym chodzącym sensorem, który czuje ludzi, miejsca, sytuacje. Wielokrotnie łapałam się na tym, że „słyszałam” myśli innych osób. I na to wszystko próbowałam się zamknąć, bo mając taką wrażliwość, a nie mając prawa do samoobrony cierpiałam. 
Musiałam ochronić moje wrażliwe serce i się najeżyć, znieczulić. Ale to nie działało… Nie mogło. Nie na dłuższą metę.

I nareszcie już nie muszę… Teraz kiedy JA je widzę i czuję, teraz kiedy odkrywam jego prawdziwą naturę, teraz kiedy zwracam sobie czucie ponadzmysłowe, moje Serce jest bezpieczne, bo jestem jego strażnikiem i opiekunką, ojcem i matką.

Dzielę się z Wami dziś dwoma obrazkami. Ten duży namalowałam kilka lat temu, gdy w medytacji zapytano mnie – czym jest Twoja esencja? Ten mniejszy wyszedł ze mnie wczoraj. Fiolet to kolor mojej Duszy. Ona widzi. Widzi Sercem.

KAŻDY z Was nosi w sobie cudowną esencję. Nikt nie może jej zniszczyć, bo ona jest NIEŚMIERTELNA. Wielu z nas ją pochowało, ale ona tam jest.

Ty jesteś Świętym Graalem, kielichem, przez który boska esencja przenika w ludzki świat. Już czas ją sobie zwrócić. Już czas objawić ją światu. 
🌀❤️🔥

5 przemyśleń nt. „Esencja

  1. Mając depresję spędziłam w internecie wiele dni. Ale bardzo bardzo mało jest takich miejsc jak to. Ja większości blogów, porad nie byłam w stanie czytać bo mnie tylko kaleczyly i męczy dodatkowo a to… Czuje się jakbym dostawała coś cennego za darmo i w końcu nikt nic odemnie nie chce, mogę odpocząć czytając to.
    Też w rodzinie byłam uważana za agresywną i złą bo jako najstarsza narzucone mi rolę tej co musi być dorosła i nie może mieć słabości. Wiem jakie to jest ciężki dla kobiety kiedy wmawiają że jesteś agresywną i że jesteś potworem, ja dotąd wstydzę się siebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *