Tato, który przełamujesz stare, krzywdzące schematy.
Tato, który sam nie dostałeś miłości.
Tato, który sam nie miałeś męskiego oparcia i przewodnika.
Tato, który doświadczyłeś przemocy, odrzucenia, a nawet wykluczenia.
Tato, który nie doświadczyłeś zdrowych wzorców.
Tato, który stajesz do tego, że razem z Tobą kończy się stare, a zaczyna nowe.
Tato, który zamiast zagrożenia, wprowadzasz poczucie bezpieczeństwa.
Tato, który zamiast uciekać czy znikać, jesteś oparciem.
Tato, który zamiast reagować z ran, wybierasz odpowiadać w dojrzały sposób.
Tato, który zamiast nieświadomie powielać to, co zabija człowieka od środka, wybierasz budować go od środka.
Tato, który kochasz swoje dzieci poprzez to jaki jesteś dla ich mamy.
Tato, który zamiast odrzucać, sprawdzasz swoje własne uprzedzenia i ich źródło.
Tato, który zamiast zakładać, badasz głębsze tło i przyczyny.
Tato, który zamiast zawstydzać, spokojnie tłumaczysz.
Tato, który stawiasz granice dzieciom z miłością.
Tato, który zamiast patrzeć oczami ego, patrzysz sercem.
Tato, który zamiast narzucać, zaciekawiasz się i słuchasz.
Tato, który zamiast dominować, robisz przestrzeń na dialog i współpracę.
Tato, który kochasz i wymagasz. W tej kolejności.
Tato, który wiesz, że to nie słowa, a własny przykład uczą.
Dużo tego.
Trudne to.
A jednak stajesz do tego.
I choć się w tym czasem gubisz, to nie rezygnujesz, wracasz na ścieżkę i idziesz dalej.
Bo wiesz, że warto.
Bo wiesz, że to przynosi owoce.
Bo jest w Tobie i siła, by wytrwać i wrażliwość, by pamiętać dlaczego.
I choć nie staczasz bitew jak Twoi przodkowie,
to jednak je staczasz,
w sobie,
z demonami przeszłości,
których nie zabijasz, lecz transformujesz,
bo na Twoim sztandarze serce, wielkie czerwone serce tętniące życiem, mocą i miłością.
Dziś, w Dniu Taty dedykuję Tobie ten utwór.