Pancerz zaprzeczenia

Mnóstwo kobiet nosi na sobie emocjonalny ciężar związku, niańczą swoich mężów, akomodują ich własne nieuświadomione braki emocjonalne i lęki, a gdy w końcu zaczynają mówić „nie”, mąż jest zdziwiony i mówi, że „jej odbiło”. Zaczynają oskarżać ją i osoby, które ją wspierają – przyjaciółkę, terapeutę o niszczenie małżeństwa czy rodziny, nie zdając sobie sprawy, że sami niszczą ją od dawna traktując członków rodziny w raniący czy wykorzystujący sposób. Nie dlatego, że są złymi ludźmi, lecz dlatego, że funkcjonują nieświadomie z wewnętrznych ran, które odnieśli w dzieciństwie. Problem w tym, że nawet nie wiedzą, że jakąkolwiek ranę mają i że z niej operują zadając ból najbliższym. Nauczyli się temu zaprzeczać bardzo wcześnie, będąc jeszcze małym dzieckiem. Mężczyznom wbija się do głów, że nie wolno płakać, że to wstyd, co to za facet, który się nad sobą „rozczula”. Dla wielu mężczyzn problemy w relacjach to temat wysoce wstydliwy, mówienie o tym to takie „babskie”, przecież nie będą się użalać, „Co to za facet, który potrzebuje pomocy psychologa?”.

Dlatego tak wielu mężczyzn umniejsza swoją ranę, nie przyznaje się nawet przed sobą, że boli, że w ogóle coś ich zraniło. Zakładają pancerz zaprzeczenia, przez który nie może się dostać nie tylko ich kobieta czy ich dzieci, ale również oni sami. Jakie to ma reperkusje? Takie, że rany, która jest nie nazwana, nie uznana, nie opłakana, nie można uzdrowić, a więc zraniona część pozostaje na wygnaniu. I z tej zranionej części osoba nieświadomie „robi” życie, zupełnie o tym nie wiedząc, odczuwają to jednak jego najbliżsi, ale on nie chce o tym słyszeć. To ta zraniona część za wszelką cenę i wszelkimi metodami dopomina się zauważenia, troski, miłości. To z tej zranionej części on kontroluje, wymusza, wykorzystuje. I dokładnie tak samo kobiety – operują ze swojej zranionej części. Jak wiele kobiet w ukryty sposób manipuluje, robi z siebie ofiarę, wymusza, poniża, wkręca w poczucie winy swoich partnerów i dzieci. Mnóstwo mężczyzn zostało zdominowanych przez kobiety. U jednych jest to widoczne jak na dłoni, u innych na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to ona jest ta bierna i biedna, że to ona jest ofiarą, a gdy przyjrzysz się bliżej zobaczysz jak uwikłany jest mąż, któremu się wydaje, że to on „tu rządzi”, a tak naprawdę jest kastrowany.

Nie o szukanie winnego jednak tu chodzi, lecz o zdemaskowanie programów, które przyjęliśmy od rodziców, społeczeństwa, kultury, a które rządzą nami i przeszkadzają w budowaniu intymnych relacji. Nic nie da wytykanie palcami – „To on! To ona!” Bo to nie jest ani on ani ona. Jedynym „wrogiem” jest nieświadomość. Dopóki nie uświadamiamy sobie z jakich wczesnych ran emocjonalnych i programów działamy, to oskarżamy cały świat za to, jak nam źle w życiu i zazdrościmy tym, którzy żyją inaczej niż my. Nie ma sytuacji jednokolorowych, jednoznacznych, w relacjach jest wiele części składowych i dopóki działamy z nieświadomości raz jesteśmy katem, a raz ofiarą. Tak długo jak oboje w relacji robimy to sobie nieświadomie, ranimy siebie nawzajem. Gdy w końcu jedna osoba zaczyna brać odpowiedzialność za swoją ranę i przestaje zalepiać dziury drugiej osoby, ta druga osoba bardzo często ma wtedy reakcję ze swojej rany, bo ta pierwsza przestaje ją amortyzować. Wtedy ta nadal nieświadoma osoba robi z siebie ofiarę, wkręca poczucie winy, mogą też pojawić się groźby, wzbudzanie strachu, może też być wymuszanie obowiązków – „jesteś moją żoną/mężem, należy mi się”.

Ta rana siedzi w nas. Nie da się jej wymazać. Nic z zewnątrz jej nie uzdrowi. Można udawać przez jakiś czas, że jej nie ma, nieświadomie raniąc siebie i innych dookoła, można założyć pancerz o nazwie wyparcie, ale życie prędzej czy później, uderzy dokładnie w to samo miejsce, tam gdzie pierwszy raz rana została zadana, by Cię obudzić, wstrząsnąć, by pokazać, że skończył się termin przydatności, że ten pancerz fałszywego ja wypełnił swoje zadanie. On miał być tylko na jakiś czas, do momentu, aż będziesz duży i zajmiesz się odniesioną raną. Udawanie, że ten pancerz to „prawdziwy ty” było doraźnym planem na uratowanie siebie przed bólem, który tobie wtedy dawno temu zadano i ochroną przed byciem zranionym ponownie. W końcu robi się z tym pancerzem, z tym „fałszywym ja” za ciężko – Tobie i/lub Twoimi bliskim. Życie odbierze Tobie wtedy to, co jest dla Ciebie najcenniejsze, w zależności od Twoich priorytetów to będzie rodzina, praca, pieniądze, dom, zdrowie, wizerunek, po to byś w końcu sobie o tym bólu przypomniał/a. Nie musi to być bardzo drastyczne, możesz po prostu pewnego dnia stwierdzić, że mimo, że to masz, czujesz pustkę w środku. Dzieje się to nie po to, by Ciebie zniszczyć, lecz po to, by uzdrowić ranę, która ropieje i broczy pod zardzewiałą zbroją, a o której wszyscy zapomnieli, włącznie z Tobą.

Prawdziwa zmiana, prawdziwa wędrówka bohatera o odzyskanie serca, zaczyna się od tego momentu. Od momentu, gdy to, na czym polegałeś znika sprzed Twoich oczu. To może wywołać ogromny strach, przerażenie, poczucie samotności. Ten proces jest o tyle bardziej bolesny, im bardziej mu się opierasz, im mocniej próbujesz na siłę zatrzymać to, co musi zniknąć (niekoniecznie na zawsze), byś odnalazł siebie na nowo. Potrzeba wtedy zadbać o odpowiednie wsparcie – przyjaciela, terapeuty, ale takiego, który będzie stał po stronie Twojej Duszy, nie po stronie pancerza. Ten proces jest trudny, jest bolesny. Ten pancerz przywarł. Potrzeba sobie okazać morze empatii i ciepła, by mógł powoli, w swoim tempie odpaść, by rana pod nim mogła się zagoić, zabliźnić.

O ile kobiety częściej po tą pomoc sięgają, mężczyźni z racji tego, co im wbito do głów, bronią się przed wsparciem, terapią, uznaniem tego, że ranią siebie i najbliższych, że robią coś nie tak. „Ja? Ja mam problem?” Poziom zaprzeczenia jest w wielu przypadkach bardzo wysoki. Prawda jest jednak taka, że im większe wyparcie, tym słabszy i bardziej przestraszony człowiek się za nim chowa. Tak bardzo boi się utraty tego, co zgromadził, żeby tylko nie czuć wewnętrznego bólu, którego doświadczył jako dziecko, że gdy życie odbiera mu coś ważnego dla niego albo ktoś ważny dla niego odchodzi z jego życia, użyje wszystkiego, poruszy niebo i ziemię, nie zważając na konsekwencje, by to zachować, byleby tylko nie zajrzeć w tą wewnętrzną otchłań ziejącą bólem. Ale w tą otchłań wejść musi, jeśli chce być naprawdę wolny i odzyskać swoje serce, którego szuka u innych.

„To nie wstyd, że potrzebujesz uzdrowienia; to nie wstyd szukać u kogoś innego sił; to nie wstyd, że w środku czujesz się mały i się boisz. To nie Twoja wina.”
John Eldredge – „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy”

To samo zaprzeczenie stoi pomiędzy rodzicami a dziećmi. Gdy dorosłe dzieci zaczynają wychodzić z uwikłania ze swoimi rodzicami, zaczynają stawiać granice, dopominać się dorosłego traktowania, trafiają wtedy często na jeszcze większy opór i zaprzeczenie ze strony rodziców. Rodzic, który od zawsze nie uznawał uczuć i przestrzeni dziecka, który nadal jest nieświadomy swoich wewnętrznych ran i tego, że z nich działa, to rodzic, który chowa się za zaprzeczeniem. Ale jak tu mieć relację z pancerzem?
Pięknie, gdy rodzic jest na tyle otwarty, by usłyszeć dorosłe dziecko i to z czym ono do niego przychodzi. Ma wtedy okazję do odkrycia tego, co jego samego w środku boli i uzdrowienia tego. Jednak tylko rodzic, któremu bardziej zależy na relacji z dzieckiem, niż na swoim nieskazitelnym wizerunku, zobaczy i okaże zrozumienie dziecku. Natomiast rodzic, który nadal operuje z nieświadomości funduje swojemu dziecku dalsze pogubienie i wciąganie w uwikłanie, które ma wiele krzywdzących konsekwencji. Wtedy dorosłe dziecko zamiast być dzieckiem swoich rodziców, jest ich rodzicem, czyli staje się dziadkiem i babcią. Takie dorosłe dziecko ma niewiele zdrowego do dania swoim własnym dzieciom i partnerowi. Rodzic, który żyje w głębokim zaprzeczeniu nie wyjdzie na spotkanie dziecku. W takiej sytuacji jako dziecko trzeba opłakać i pożegnać w sobie marzenie o relacji ze swoim rodzicem i otworzyć się na matczyną troskę i ojcowską siłę z innych źródeł.

Kiedy słyszę – mój mąż/żona/matka/ojciec jest wściekły, że się zmieniam, że nie ulegam, że stawiam granice, że wymagam innego traktowania, to wiem jedno – ten mąż/żona/matka/ojciec nie chcą wziąć odpowiedzialności za swoją nieświadomość, nie chcą w nią zajrzeć. Wolą, by było tak jak do tej pory, nie ważne, że to oznacza ból dla innych. Niestety nie jest możliwe utrzymanie czy budowanie relacji dwóch dorosłych osób, gdy jedna z nich wybiera żyć świadomie, a druga upiera się przy operowaniu z nieświadomości. Nie ma wtedy szans na związek partnerski, to jest wtedy relacja rodzic – kilkuletnie dziecko, a kto chce za partnera mieć dwu albo trzylatka? By móc ułożyć relacje, związek, małżeństwo na nowo, trzeba odejść. Niekoniecznie fizycznie. Odejść w sensie – przestać ratować/akomodować/regulować partnera i wejść do swojego środka, wejść tam, gdzie partner nie wejdzie, wejść tam, gdzie tylko ty możesz wejść. Po tym spotkaniu samego ze sobą zewnętrzne sprawy same zaczynają się układać. Jeśli Twój partner zrobi to samo, to jest na czym budować, jeśli nie, sprawa jest oczywista.
Dopóki zastanawiasz się – być z nim/nią czy nie, to znaczy, że skupiasz się na zewnątrz, zamiast do środka. Gdy wystarczająco głęboko spotkasz się ze sobą, będziesz wiedzieć co robić.

Jeśli słyszysz zarzut, który ja często słyszałam – że Twoja zmiana niszczy rodzinę, to zastanów się – co tu jest nazywane rodziną? Jeśli rodzina oznacza dojrzałe relacje, odnoszenie się do siebie nawzajem z szacunkiem i miłością, bliskość, to zauważ, że dokładnie tego nie ma, że o to się właśnie upominasz, więc niczego nie niszczysz. Natomiast jeśli rodziną nazywasz pewien chory układ, w którym ktoś na kimś pasożytuje, wykorzystuje, nie traktuje z szacunkiem – to masz wszelkie prawo powiedzieć temu „Nie” i zbudować nowe. Wtedy, niestety przez niektórych, którym pasuje stary układ, będzie to nazwane niszczeniem. Pamiętaj jednak, że masz prawo zburzyć to, co zostało zbudowane na piasku, po to by postawić nowe, zdrowe, w zgodzie z sercem, na solidnym fundamencie i zaprosić do swojego życia tych, którzy też wybierają zdrowy fundament.

Zaprzeczenie było niezbędne na pewnym etapie życia. Chroniło tą bezbronną część nas. Ale my jesteśmy już dorośli. Czas zaopiekować się tą zranioną częścią w nas, pójść do niej, tam gdzie nikt inny nie ma dostępu, a pancerz sam odpadnie. Czas wziąć odpowiedzialność za sprawy, od których się uciekało. Wszelkie rany emocjonalne, które odnieśliśmy w relacji ze swoimi rodzicami,  opiekunami, innymi dorosłymi i na ich podstawie zdefiniowaliśmy siebie i świat, trzeba jako dorosły uzdrowić, by móc doświadczać dojrzałych, bliskich relacji, by przestać używać innych jak przedmioty do swoich celów i udawać przed samym sobą, że się tego nie robi. W trakcie tego procesu pojawią się Ci, którzy będą się temu opierać, będą lamentować, wkręcać Tobie poczucie winy, grozić, straszyć, mieszać Cię z błotem. Nie poddawaj się. Zostaw tych, którzy nie są jeszcze gotowi na zdjęcie pancerza i zajmij się swoim życiem. Masz do niego wszelkie prawo.

Odwagi!

41 przemyśleń nt. „Pancerz zaprzeczenia

  1. Chciałbym zostawic komentarz po obejrzeniu trzech zaledwie filmików. Wiedza praktyczna dla każdego i przystępnie podana . Język i sposób przedstawiania wiedzy rozkłada na łopadki moim zdaniem większość tych uważających się za przebudzonych i oświeconych. Ich sposób komunikacji kojarzy mi się z tym jaki prezętują wszelkiej maści tzw. niby-autorytety np. politycy. Używają kwiecistego języka, mądrych słow, pustych frazesów których nie rozumieją wogóle co widać gołym okiem bo nie mają efektów-owoców więc to tylko puste powtarzanie. Inteligętny człowiek jest w stanie w łatwy sposób i prostym jezykiem przedstawić skąplikowane zagadnienia. Uważam, że dobrze rozkodowywane są zasady na jakich budujemy relacje międzyludzkie co przekłada się na poprawianie jakości swego życia. Nie jesteśmy przecież sami jako jednostka na tym świecie, nasz byt zależny jest od innych dlatego komunikacja i zrozumienie zasad tworzących naszą rzeczywistość pozwala budować nasz świat w kierunku przez nas porządanym. Nasze bytowanie na tym świecie jest podróżą w głąb siebie, określaniem siebie na podstawie konfrontacji tego co wychodzi ze środka nas i zderza się z tym co wychodzi ze środka drugiego człowieka. To pozwala określać i realizować swoje potrzeby w ten sposób aby nie robić tego kosztem innych. Robiąc odwrotnie zwyczajnie pasożytujemy na sobie wzajemnie. Nie chce mi się już wysłuchiwać ludzi ciągle mówiących o miłości ,czakrach i innych rzeczach ponieważ oni sami w innym momencie nie prezentują swoją postawą głębokiego zrozumienia tego o czym mówią. Prosty przykład zapodam: dla niektórych duchowość wiąże się odkrywaniem czy wręcz licytowaniem kto ma więcej czakr i w jakim stopniu je kontroluje. Kurcze gdyby była potrzeba abym kontrolował czakry to by tak było, po to są nasze ciała tak zaprojektowane aby to co trzeba działało automatycznie, po to aby nie zawracać sobie tym głowy i mieć więcej czasu i sił do cieszenia się życiem. Jeżeli ktoś szuka praktycznych wskazówek , praktycznej duchowości to polecam!!!

    1. Cieszy mnie bardzo, że to czym się dzielę jest dla Ciebie zrozumiałe i możliwe do zastosowania. Na tym mi właśnie zależy, by było praktycznie.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ciepło.

  2. Dzień dobry. Co zrobić w sytuacji kiedy nie potrafię nazwać swoich emocji? Czuje emocje, wiem, że ona jest, ale nie wiem co to. Próby określenia kończą się tym, że nie mam pewności co właściwie czułem. Dodam, że przed moją próbą pracy nad sobą, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mam jakiekolwiek emocje.

    1. Witaj Piotr, nazywanie emocji nie jest konieczne. Najbardziej istotne jest to, żeby je czuć, żeby pozwolić im się przez ciało przejawić, bez blokowania ich, by czując je zwrócić uwagę na to, czego potrzebujesz? O jakiej potrzebie informuje mnie ta emocja.
      Powodzenia! I ogromne gratulacje, że teraz już zdajesz sobie sprawę, że masz emocje.

      1. Dziękuję. Mam z tym jeszcze taki problem, że nie mogę skupić się na jednej emocji. Mam wrażenie jakby to był zbiór emocji, gdzie jedna pojawia się bardzo szybko po drugiej. Dodatkowo, jak dam im ujście to są tak silne, że nie panuje nad mimiką twarzy. Przeczytałem sporo o uwalnianiu emocji różnymi sposobami i nigdzie nie było napisane o takich objawach. Czy to tak ma być?

        1. Witaj Piotr, w procesowaniu emocji proces mentalny (nazywanie, rozdzielanie emocji i tym podobne) jest drugorzędny, ważne jest samo czucie ich w ciele, pozwalanie na przejawienie się w ich ciele, w tym właśnie poprzez mimikę, ruch, odgłosy, innymi słowy danie sobie przestrzeni na ekspresję tego, co było wstrzymane.
          Polecam bardzo książki Petera Levine – „Obudźcie tygrysa” czy „Głos wnętrza”. Powodzenia!

      2. dzien dobry, ja mam jedno pytanie, a co zrobic jesli sie wyparlo z pamieci najgorsze momenty?jak je leczyc?

        1. Najlepiej pracować wtedy z aktualnymi triggerami (wyzwalaczami emocjonalnymi) i z ciałem. Polecam moje nagranie na youtube o triggerach oraz o gniewie. Jeśli potrzebujesz wsparcia zachęcam do skorzystania z pomocy – w zakładce polecam jest lista osób, które wiedzą jak pracować z powyższym.
          Powodzenia!

  3. Magdaleno, czy moge udostepnic ten tekst o zaprzeczeniu na mojej osi czasu na Facebooku? Uznalam go za wartosciowy i chcialabym sie tym podzielic. Przycisk „udostepnij” nie pozwala mi na zrealizowanie procedury.

  4. Jak radzić sobie z lękiem który pojawia się podczas procesu powrotu do siebie? To takie przygniecenie przez emocje, przez analizę sytuacji w których było się ofiarą teraz to do ciebie dochodzi i widzisz jak było naprawdę, przy tym dochodzi do różnych emocji które przytłaczają a później pojawia się lęk 🙁 jak sobie z tym poradzić?

    1. Dobrze jest mieć wsparcie, gdy wychodzą przytłaczające emocje. Samo to, że jest druga osoba, empatyczna, jest uzdrawiające samo w sobie. To co było najgorsze to to, że byliśmy w tym sami, teraz nie musimy, teraz możemy znaleźć wsparcie.

    2. Ja zauważyłam,że kiedy akceptuję lęk i pozwalam sobie go czuć po jakimś czasie on odchodzi.Powtarzam sobie,że kocham siebie bezwarunkowo czyli ze wszystkim- z lękiem też.Nie walczę.Akceptuję.

  5. Magdo, dzięki Tobie rozpoczęłam mój proces zaglądania w siebie.Procesuję emocje, stosuję EFT, od kilku miesięcy robię ćwiczenia Lowena ( głównie TRE wibracje dna miednicy). Główną emocją, która mi towarzyszy od dziecka jest lęk.Zauważyłam,że często ,kiedy przeprocesuję daną sytuację związaną z lękiem, za parę dni pojawia się przestrzeń żeby zrobić coś odważnego, przekroczyć samą siebie.Widzę,że idę małymi kroczkami do przodu.
    Jednak od ok.2 tyg.lęk sam do mnie przychodzi zupełnie nieoczekiwanie.
    W ciągu dnia pojawia się skręcające uczucie lęku na splocie słonecznym.
    Nie jest to związane z żadną konkretną sytuacją czy myślą.Po prostu samo fizyczne uczucie dyskomfortu.Czasami jest to aż bolesne fizycznie.Jakby mnie rozrywało od środka.Dziś robiłam EFT i ta energia w ciele jakby chciała się przemieścić ku górze.Poczułam zaciskanie w szyi a potem odruch wymiotny – jakby chciała się wydostać.
    Pamiętam,że w jednym z Twoich filmików opisywałaś,że miałaś podobne reakcje ciała jeśli chodzi o odruchy wymiotne, jednak u Ciebie dotyczyło to złości.
    Czy mogłabyś powiedzieć co sądzisz o tych objawach?
    Może mój proces jest zbyt intensywny?Mam wrażenie,że ćwiczenia Lowena bardzo ten proces uaktywniły.
    Na koniec dziękuję Ci za wszystkie wpisy na blogu i Twoje filmy.Wciąż ich słucham i zawsze są olbrzymim wsparciem w trudnych chwilach.To co robisz jest bardzo ważne i potrzebne.Wszystkiego dobrego!

    1. Witaj Aniu, gratuluję Tobie wykonanej pracy i tak niesamowitych postępów. Myślę, że najlepiej byłoby skonsultować obecne objawy z trenerem TRE czy bioenergetyki lowenowskiej. To mogą być „wspomnienia” ciała z czasu przedwerbalnego.
      Pozdrawiam ciepło ❤

  6. Tylko prawdziwa szczerość przed samym sobą może wnieść zmiany w naszym życiu. Jak to jest, że tak często o niej zapominamy. Nawet, gdy nikt nie słyszy naszych myśli potrafimy ukrywać to co głęboko w nas zakopane. Moje otwarcie się na siebie początkowo wcale mi się nie spodobało:-) Nie chciałam zaakceptować siebie takiej jaka jestem z wszystkimi cechami. To proces, który w efekcie przynosi bliskość z samym sobą, która dla mnie nazywa się szczęście.
    http://mandaladuszy.blogspot.com/

  7. Magdo, jestem już 3 miesiące po rozstaniu z mężem( on mnie zdradził), po 30 latach bycia razem, przezywam trudne chwile, zaczęłam szukać informacji o relacji w związku, trafiłam na Twoje filmy, odkryłam ,że ciężko mi się dokopać do siebie do moich emocji, mój psycholog mówi,że one sa we mnie ukryte,a ja je włąśnie ukrywam, nie potarfię o nich mówić, wiem że jestem smutna, nieszczęsliwa, odrzucona przez najbliższą i ważna dla osobę, czuję się strasznie z tym, wykonuję czynnosci codzienne jak automat, a w środku czuję się pusta. Chcę się skupić na sobie, odnaleźć siebie i soje emocje jest jakis sposób na to?

    1. Witaj, daj sobie czas na dokopanie się do emocji. Jest powód, że tak bardzo się od nich odcięłaś. W dziale Polecam na tej stronie podaję listę osób, które pracują z dzieckiem wewnętrznym i emocjami. Zachęcam do skorzystania ze wsparcia. Pozdrawiam ciepło ❤

  8. Dziekuje pani Magdaleno. Tekst jakby o mnie. Z utesknieniem czekam na konsultacje.
    Moj partner zarzuca mi ze jestem dziwka gdy nie mam ochoty na seks, a przeciez jestesmy razem. Wiec lubi robic dochodzenie z Kim pracowalas, kiedy wrocilas, moze ktos zlozyl Ci propozycje a Ty przyjelas. Zrywalam z nim dwa razy. Ostatnio obiecal, ze sie poprawi. Na poczatku sie mazalam, nie wiedzialam jak reagowac. Az do dzis jak lwica postawilam szybciutko granice w sumie jest ogien. Jestem z siebie dumna. I chce zagladnac w swoje rany i budowac nie niszczyc. Pozdrawiam cieplo

  9. Magda, jestem w szoku. Tak jak piszą inni. Czytam jakbym o sobie czytała…tyle lat szukałam zrozumienia dlaczego? tak sie dzieje w moim zyciu, szukałam po omacku-bardzo dużo czułam, różnych emocji.Ty to genialnie uporządkowałaś. pokazałaś mi jak wiele z siebie stracila, uwielbiam Ciebie cztać, słuchać …jestes jak moja przyjaciółka , ukochana siostra, jest Ciebie wiele, wiele…wszędzie

    1. Maju, bardzo się cieszę, że to czym się dzielę dało Tobie więcej zrozumienia samej siebie. Wszystkiego dobrego ❤

  10. Dziękuję Ci Magda za Twoją pracę. Jestem w 30-letnim związku i przez ten czas żyłam jak na karuzeli, wciąż naginając własne granice, aż całkiem je zatraciłam, a razem z nimi szacunek do siebie. Teraz dzięki Twoim filmikom i postom zaglądam w siebie i odkrywam jak bardzo się zaprzedałam, dla tzw. ” dobra rodziny” czy zadowolenia męża. Tak bardzo chciałam żeby był ze mną szczęśliwy i dawałam,dawałam , dawałam…
    Dopiero, gdy wiele spraw się posypało i szukając ratunku zaczęłam zaglądać w siebie okazało się, że przez te wszystkie lata nazbierał się taki ogrom ” bagna”, że teraz bardzo ciężko się z tego wygrzebać. W dzieciństwie byłam poddawana przemocy psychicznej przez ojca. Dziecku trudno ogarnąć , że ktoś ukochany może się znęcać a jednocześnie na zewnątrz wszystko pokrywać ” lukrem” . Trochę przeraża mnie, że jak tylko uda mi się wykopać z jednej jaskini- odkrywa się następna i następna. Jak długo jeszcze to potrwa ? Całuję

    1. Przede wszystkim gratuluję zajrzenia w siebie, bo jak sama wiesz to nie jest łatwe. Ukrywamy prawdę przed samymi sobą, żeby nie zwariować, dopasujemy się do chorych układów, żeby przetrwać. By wyjść z tego uwikłania potrzeba czasu i morza empatii dla siebie. Jedna jaskinia na raz. Dasz radę!

  11. I ja jestem na tej drodze…nadeszła pora opuścić tych,którzy nie są gotowi….Boże daj mi siłę iść przed siebie i nie oglądać się w tył..przecież dobrze wiem,że nie ma tam nic dobrego dla mnie

  12. Cześć Magdo Czytając Twój tekst miałem wrażenie że opisujesz moja sytuację. Wszystko się tutaj zgadza w więcej niż 100 proc. Z jednej strony cieszę się że pojawiła się już pewna świadomość, z drugiej martwię że jestem ciągle na początku drogi. Bo mój mały Mirek chciałby już być na jej końcu. Ale powoli, ten proces trwa długo. Najważniejsze to się nie zniechęcić po małej porażce, po każdej trudnej sytuacji, które pojawiają się i będą się pojawiać na tej drodze powrotu do siebie. Dziękuję Ci za ten tekst i za to, że mogę przechodzić ten proces i powoli pokonywać ten strach, który ciągle się pojawia i próbuje czasami przejmować nade mną kontrolę. Pozdrawiam ciepło i ściskam

    1. Rozumiem Cię Mirku. Te sytuacje, gdy trafiamy na mur zaprzeczenia nie są łatwe. Mogą wywołać wątpliwości, niepewność czy zniechęcenie. I w nich, odnajdziesz małego Mirka, który czeka na Twoje zapewnienie, na Twoją otwartość na niego, na to, że Ty go widzisz.
      Te sytuacje, gdy trafiamy na mur w innych osobach, są zaproszeniem do tego, by zwrócić się do siebie, do tego małego i przez kontakt z nim jeszcze bardziej się w sobie ugruntować.
      Te sytuacje wywołuję też złudzenie, że jeszcze nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy być, że jeszcze tyle pracy przed nami, gdy tak naprawdę jesteśmy już tu, gdzie mamy być – BLISKO SIEBIE. Przytulam <3

  13. Zauważyłam pewien mechanizm obronny podczas próby procesowania emocji. Dostaję wtedy napadu panicznego lęku, mdłości (żołądek podchodzi do gardła, głowa ciąży jak głaz). Wtedy się wycofuję, ale nie czuję ulgi, czuję jakbym cały czas się dusiła, że zbudziłam potwora, który szarpie i nie puszcza. Nie mogę uciec, ale i nie mogę tego przeprocesować- jakbym była grubym nieprzepuszczalnym murem:(

    1. Sprawdź co ten lęk i mdłości Ci przypominają, na ile lat się wtedy czujesz, czego wtedy potrzebowałaś, jak możesz to sobie teraz okazać? Powodzenia!

  14. Magdo Droga, jak ja lubię Twoje posty, przyjemnie się czyta, zwięźle, na temat, kompedium wiedzy, dziękuję że tym się dzielisz tak szczodrze. Nie wiem już ile od Ciebie przejęłam w myśleniu, a gdzie jest moje myślenie, ale jak Ty to mówisz, rezonuję z Twoim myśleniem o relacjach. Podoba mi się idea zostawiania tych, którzy nie są gotowi, by dojrzeli lub nie i wejścia głębiej w siebie. Pozdrawiam serdecznie, pisz i mów więcej. Jesteś dobra w tym! I to jak!

  15. Świetny tekst, dzięki. Samoświadomość, słowo klucz. Pasuje mi tu poniższy cytat.

    „Nikt nie jest pozbawiony samoświadomości i wglądu w siebie. Czasem tylko życie kopie tak bardzo, albo to my krzywdzimy tak bezmyślnie, że strach się zatrzymać i spojrzeć na siebie z dystansu. To zbyt trudne i leżące daleko poza strefą komfortu. Gonimy więc dalej kierowani emocjami, odurzeni używkami albo zafascynowani swoją doskonałością.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *