Nie naprawiaj, po prostu bądź…

Jak to jest u nas ludzi z empatią? Myślę, że kiepsko, a to dlatego, że nie mieliśmy zbyt dobrych przykładów w życiu. Bardzo często bagatelizujemy to, co się w innych dzieje, wręcz mogą nam się wydawać śmieszne ich odczucia, nie mają dla nas sensu, mamy ochotę potrząsnąć drugim człowiekiem i powiedzieć „ty weź nie przesadzaj”, bo tak robiono z nami…

Ciągle słyszę na sesjach, które prowadzę – nie było nikogo, kto mnie rozumiał, nie było nikogo komu mogłam się zwierzyć, musiałam sama być z tym, co czułam…

Wczoraj wieczorem zmęczona tropikalnym klimatem wrzuciłam posta na fejsa, który mówił o tym, że już mi wystarczy tego ciepła, że tęsknię za zimnem i że obawiam się suchej pory, która będzie jeszcze bardziej gorąca. Gdy rano przeczytałam komentarze pod spodem poczułam bardzo znajome uczucie… Czułam je wiele wiele razy jako dziecko –
zero zrozumienia, za to poczucie, że wydziwiam i nie doceniam tego, co mam… Co też ja tu wypisuję, przecież mam tak dobrze, tylu ludzi chętnie by się znalazło na moim miejscu, przejdzie mi itd. Ani jednego komentarza w rodzaju „Powiedz mi coś więcej”, „To jak to jest, że aż za śniegiem tęsknisz?”. Nikt z odpisujących nie postawił się w mojej sytuacji, wszyscy pisali o sobie, nie o mnie. Auć… zabolało… I tak właśnie żyjemy.

I żeby było jasne, nie oceniam tych osób, bo po pierwsze „dzięki” nim weszłam w kontakt z emocjami, które czekały lata na zauważenie, a po drugie, była to dla mnie bardzo ważna obserwacja i bardzo ważna lekcja. Życie przez nich dobitnie mi pokazało jak bardzo potrzebujemy empatii…
I nie żebym była aniołem. Mi też zdarza się jeszcze zbagatelizować to, co czuje moje dziecko, mąż, przyjaciółka… Patrzę wtedy moimi oczami na ich przeżycia, nie wsłuchuję się w to, co mówią.

00_nvc_empatia(Źródło: http://www.dominikajasinska.pl/downloads)

Jest w naszej kulturze taki przymus odwracania uwagi od uczuć, nie uznawania ich. Uczymy się bardzo wcześnie, że o uczuciach nie można i nie warto mówić, bo zostajemy wyśmiewani, pouczani, oceniani, ile razy słyszeliśmy „masz tak dobrze, pomyśl o dzieciach z Etiopii”?.

I to zostaje w nas, wręcz naukowcy donoszą, że pewne części naszego mózgu nie rozwijają się tak, jak mogłyby, gdyby odnoszono się do nas z empatią. To czego nam nie dano, nie umiemy dać innym. Tyle w temacie. Na szczęście nasze mózgi są plastyczne i mogą się zmieniać całe życie. Empatię, której nie dostaliśmy od rodziców, teraz możemy dać ją sobie sami. Tak zrobiłam dziś – wysłuchałam mojej Magdusi i tego jak się poczuła… Przytuliłam samą siebie, pobyłam ze sobą, wysłuchałam…

To jak odnosimy się do siebie samych i do innych wpływa na nasze dzieci. Uczą się z przykładu, przez naśladowanie. Dlatego tak ważne jest to, co widzą, obserwują, co im pokazujemy, co dla nich modelujemy swoim zachowaniem. A jakże często ignorujemy to, co się z nimi dzieje, bo z naszej perspektywy wydaje się to nieważne, śmieszne, wręcz absurdalne… tak jak moja tęsknota za śniegiem… „Przecież każdy marzy o życiu w tropikach”, „zobacz jak masz dobrze, a jeszcze narzekasz”… „chcesz się zamienić?”…

Tak narzekam, mam do tego prawo. Mam czasem lepszy, czasem gorszy dzień i mam prawo nazwać po imieniu to, co się we mnie dzieje. I ostatnią rzeczą, którą chcę usłyszeć, gdy jest mi źle lub trudno i dzielę się tym, to to, że przesadzam, że inni mają gorzej, że mi przejdzie… Dlatego piszę o tym od razu, póki to całe doświadczenie jest we mnie żywe, by uhonorować tą małą Magdusię we mnie, która poczuła się tak jakby wydziwiała… Poczuła się tak, jakby nikt jej nie zrozumiał i nie usłyszał. Chcę o tym doświadczeniu pamiętać, chcę o tym pamiętać następnym razem, gdy moje dziecko przyjdzie z problemami swojego świata do mnie, gdy mój mąż zwierzy mi się z odkrycia czegoś i będzie o tym mówił po raz enty… To jak wtedy się zachowam, to co powie moja mowa ciała, to czy dam temu przestrzeń, dołoży cegiełkę do więzi między nami lub nie.

Często też wydaje nam się, że wysłuchanie kogoś oznacza, że mamy znaleźć rozwiązanie dla tej osoby, że musimy powiedzieć coś mądrego, by tej osobie przeszło, rzucamy teksty w rodzaju „zobaczysz przejdzie ci” zamiast „słyszę cię”, „jestem przy tobie, posiedzę tu z tobą”. Nie umiemy po prostu BYĆ. Koniecznie chcemy jakoś temu zaradzić… bo sami nie czujemy się komfortowo z tym, co się dzieje w tej osobie, przeszkadza nam to, burzy nam to nasz spokój, nasz dzień, pobudza nasze lęki, czy wręcz wydaje nam się to śmieszne i chcemy ich ustawić do pionu…

Tylko, że nie na tym polegają relacje… Nie na tym, by załatwiać za innych, czy ustawiać ich pod swoją mapę rzeczywistości, lecz, by BYĆ, usłyszeć, co się dzieje w ich świecie, zatrzymać się nad tym, zadumać. Nie mamy narzucać swojego świata innym, nie mamy robić podbojów, czy mówić „popatrz jak ja mam bez sensu, ty to masz super”.

Pomyśl, jak Ty się czujesz, gdy ktoś tak do Ciebie mówi? Jak ty się czujesz, gdy masz dość i po prostu chcesz z siebie wyrzucić to, co cię męczy i nie spotykasz się ze zrozumiem, przytuleniem, pobyciem, lecz z radami, pouczaniem, porównywaniem…? Jeśli przechodziłaś jakiś kryzys, trudną sytuację, co Tobie najbardziej pomogło, a co najbardziej zraniło w zachowaniu innych osób?

Ja dziś dobitnie doświadczyłam na własnej skórze jak to jest, gdy nie ma empatii. I za to doświadczenie jestem ogromnie wdzięczna i z głębi serca dziękuję wszystkim tym, którzy nieświadomie w tym uczestniczyli. Dostałam dziś bardzo namacalną lekcję, którą biorę ze sobą.

Na koniec chcę się podzielić fragmentem książki „Being me, loving you” („Być sobą, kochać ciebie”) Marshalla Rosenberga, która jest spisem rozmów, które odbyły się na jednym z warsztatów.

„Podnoszenie na duchu a empatia”

Uczestnik: Chciałbym zrozumieć różnicę pomiędzy empatią dla kogoś np. „wygląda na to, że jesteś wystraszona i potrzebujesz podniesienia na duchu”, a faktycznym podnoszeniem na duchu. Co jeśli oni mówią „potrzebuję, żeby mnie ktoś podniósł na duchu”.

Marshall: Jeśli osoba mówi, że potrzebuje podniesienia na duchu i ja mogę jej to chętnie dać, nie ma problemu. Problem w tym, gdy podnosimy innych na duchu, gdy tak naprawdę potrzebują empatii. Na przykład, pewnego razu moja najstarsza córka patrzyła w lustro i powiedziała: „Jestem brzydka jak świnia.” Ja na to powiedziałem: „Jesteś najcudowniejszą istotą jaką Bóg kiedykolwiek stworzył. Ona na to: „Tato!”, wyszła i trzasnęła drzwiami. Wydałem opinię. Ona potrzebowała empatii, a ja chciałem zrealizować w tym momencie moją potrzebę i to naprawić. Więc co zrobiłem? Poszedłem do swojego pokoju, niezadowolony z siebie, mówiąc do siebie: „Uczysz tego każdego dnia, a kiedy to się dzieje, to zapominasz. Zapominasz rady Buddy – nie naprawiaj, po prostu bądź.” Po czym poszedłem do niej i powiedziałem:

Marshall: Domyślam się, że chciałaś usłyszeć jak rozczarowana jesteś swoim wyglądem, zamiast mojego podnoszenia cię na duchu.

Córka: Dokładnie. Ty ciągle chcesz wszystko naprawiać.

Marshall: Przyznaję się do zarzutów.

 

 

24 komentarze do “Nie naprawiaj, po prostu bądź…

  1. Przeczutalam i wychodzi a to, ze jestem nienormala bo w sytuacjach takich jak Pani corka oczekuje wlasnie tego co Pani najpierw jej powiedziala, a nie wzmaniania mojego uczucia (oeny wlasnego wygladu), bo ta druga Pani wypowiedz zaprowadzila by mnie w glab rozpaxzy, ze faktycznie jest tak tragicznie jak powiedzialam. Od innych oczekuje pocieszania i naprawiania wlasnie.

    1. Masz prawo oczekiwać pocieszenia w sytuacjach, w których go potrzebujesz. Masz prawo chcieć usłyszeć „„Jesteś najcudowniejszą istotą jaką Bóg kiedykolwiek stworzył”. To, że tego potrzebujesz absolutnie nie oznacza, że jesteś nienormalna.
      W tej konkretnej sytuacji autor książki opowiada o sytuacji z własną córką, w której ona nie potrzebowała pocieszania, nie potrzebowała naprawiania, lecz uznania tego jak się czuła. „Jesteś rozczarowana swoim wyglądem” nie odnosi się do jej wyglądu, nie określa czy on jest zły czy dobry, właściwy czy niewłaściwy, uznaje jedynie uczucia w stosunku do wyglądu jakie miała jego córka.

  2. Bardzo dziękuję za odpowiedź. Postanowiłem, że na razie porzucam to wszystko. Będę „oczekiwał” tylko ciężkich emocji i je procesował . Mam takie wyobrażenie, że jak runie ciężka emocja to runą wszystkie mniejsze, ale tak jak napisałem nie lekceważę tych mniejszych. Jak ogarnę sobie więcej czasu, to może zacznę siadać na te kilka godzin dziennie.

  3. Co by Pani poradziła w takiej sytuacji? Na wstępie dodam, że rozumiem w 100% proces, rozumiem że ludzie uciekają od emocji… a chodzi o to, aby z nimi pobyć. Podstawę ogarniam, problem jest z logistyką. Jedna szkoła mówi, aby poruszyć drażliwy temat a emocje wyjdą, inna mówi, że emocje same wyjdą w swoim czasie. Ja osobiście preferuję to drugie podejście, nawet wymyśliłem sobie, że emocje są jak drzewo, kłopot w tym, że jak jest Korzeń, Gałęzie, Liście, to u mnie b. rzadko wychodzi korzeń/gałąź. Z reguły wyłażą słabe emocje. Ich przeprocesowanie niewiele wnosi. Oczywiście wiem, żeby nie lekceważyć żadnej emocji, bo każda ma swój udział. 20 słabych emocji może mieć moc 1 bolesnej.

    To z czym mam problem: lepiej siadać na kilka godzin dziennie i procesować wszystko licząc na cud że wyjdzie jakaś hardkorowa emocja, czy lepiej żyć, bawić się, pracować, robić swoje a usiąść dopiero jak wyjdzie coś naprawdę bolesnego? Szczerze, bardziej komfortowo mi jest z tym drugim, bo siadając na kilka godzin nie mam gwarancji, że wyjdzie jakaś cięższa emocja. Jestem ciekawy jak Pani to robi, czy siada bez gwarancji, czy dopiero jak coś zaistnieje to wtedy. Czy selekcjonuje Pani emocje na słabe, średnie i trudne? Dziękuję!

    1. Witaj, rób to co Ty preferujesz, co Tobie jest bliższe, bo Ty wiesz najlepiej, kiedy procesowanie przynosi ulgę, uwolnienie. I tak, można po prostu sobie żyć 🙂 i zatrzymać się, gdy coś wychodzi, by z tym być, ale można również wyznaczyć sobie czas, w którym spędza się czas ze swoim wnętrzem.
      Co do słabych/trudnych emocji to czasem jest tak, że podświadomość potrzebuje się oswoić poprzez procesowanie „słabszych emocji”, jakby daje czas na osadzenie się w praktyce bycia z emocjami i gdy przychodzi czas, gotowość, odpowiednie warunki, to „wypuszcza” te trudniejsze. Ale może być też tak, że potrzeba jest by ktoś z nami w tym był.
      U mnie jest tak, że wychodzi i gdy sobie siadam i gdy coś samo wychodzi 🙂 I czasem to jest coś drobnego, a raz na jakiś czas coś bardzo mocnego.

  4. Dzięki! Prawda, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. jak chciałam pocieszyć dawałam rady albo umniejszałam problem a jak mnie tak ktoś robił, własne odczucia odbierałam całkiem na opak, ze to moja wina. Jeszcze raz dzięki za uświadomienie. Czeka mnie ciężka praca aby jak już chcę pomagać to robić to lepiej i nie na opak a i nauczyć się właściwie odbierać własne odczucia. Dzięki, fajnie, że jesteś, że dzielisz się z innymi i że Cię spotkałam. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    1. Proszę bardzo Jolu. Jest taka piękna książka, którą polecam niezależnie od tego czy się ma małe dzieci czy nie – „Dialog zamiast kar” Zofii Żuczkowskiej. Autorka bardzo klarownie, na przykładach pokazuje kiedy jest empatia dla innych/dla siebie. Bardzo polecam. Pozdrawiam ciepło ❤

  5. Magdo! Z przeczytanego tekstu zabiła potrzeba, nagląca potrzeba, powstania szkoły dla rodziców. Jacy ,my wychowujący, nasze dzieci jesteśmy bezradni, ciemni w tej materii. Wychowujemy dzieci kierując się intuicją, a głównie idziemy na zywioł. Głównym narzędziem tej edukacji jest bagaz naszych ran z przeszłości i zero wiedzy choćby teoretycznej. Wychodzą z naszych domów, rodzin poranione osoby i z czym oni idą w świat, do innych ludzi? A my zostajemy i płaczemy – jakie to nasze dzieci niewdzięczne, nieposłuszne , czy też poszły złą drogą (wybierz co do ciebie pasuje). A ile osób słyszało o empatii? Ja znam to określenie ale bliżej mi do tej prawej strony przedstawionego wykresu. Co za ułomność moja i pewnie wielu innych.
    Kiedyś nie było szkół rodzenia, bo kobieta musi jakoś urodzić. Ale komuś wpadł do głowy wspaniały pomysł aby przygotowywać kobiety dorodzenia i to jest to! Bo jak się robi coś świadomie to lepsze są tego efekty, czyż nie?
    Rozumiesz chyba o co mi chodzi? Gdyby tak można było zdobyć wiedzę na temat emocjonalnych potrzeb dziecka, na każdym etapie jego rozwoju ( a nie tylko jakich pieluszek lepiej używać) to mniej by było zranień w dzieciństwie , a więcej dzieci otrzymało by taki ^posag^ na dorosłe życie, który byłby mu przydatny.
    Magdo – utwórz taką szkołę wraz z innymi mądrym osobami, których pewnie znajdziesz wokół siebie kilka, a korzyści (owoce) będą wspaniałe i długoterminowe .
    A co na to inni?

    1. Tak, bardzo potrzebujemy edukacji na temat empatii i rozwoju emocjonalnego dzieci. Całe szczęście, że coraz więcej się o tym mówi i pisze.
      Pozdrawiam bardzo ciepło ❤

  6. A co zrobić jak ma się za dużo w sobie empatii?jak chłonie sie relacje i problemy innych jak gąbka, mimo że się nie chce? zwłaszcza ludzi, których się nie lubi lub są toksyczni? jak odciąć się od tego?

    1. Wygląda na to, że jesteś tzw. empatem. Bardzo ważne jest nauczyć się rozróżniać co jest Twoje, a co należy do kogoś innego oraz nauczyć się stawiać granice.

  7. Z całego serca dziękuję za ten wpis.
    Długo szukałam prawdziwego wyjaśnienia czym jest empatia. Przykład na końcu jest idealny. ❤ Jest tak wiele źródeł, które źle interpretują empatię- dlatego też słysząc że nie mam empatii byłam wściekła, bo uczyłam się czym jest i jak ją okazywać w zły sposób. Nie doświadczyłam jej w domu, a gdy się starałam nauczyć wychodziło jak po prawej stronie obrazka:( . Teraz wiem ! Czuję! Warto szukać, dziękuję za filmiki i wpisy przynoszą mi wielką ulgę. I najważniejsza relacja w moim życiu ma szansę.DZIĘKUJĘ

  8. Empatia- słowo klucz. To coś czego my, niekochane dzieci po prostu nie znamy…
    Niedawno po raz pierwszy w życiu jej doświadczyłam i coś się poruszyło w środku. Wystraszyłam się. Czego tak naprawdę – nie wiem, może tego swojego głodu, a może tego, że ktoś potrząsnął murami, które z takim mozołem budowałam przez całe życie… No i stało się, zaczynam rozbierać ten mur cegiełka po cegiełce, również z Twoją pomocą Madziu. Taka jest siła prawdziwej empatii.

    1. Tak, empatia jest tym co uzdrawia. Wspaniale, że możesz jej teraz doświadczać. Cieszę się bardzo, że Cię wspieram 🙂 Wszystkiego dobrego!

  9. Nie ma u nas miejsca na empatie, za to jest miejsce na powierzchowne ocenianie, na eliminacje jednostek które poszarpane życiem stają się dla nas niewygodne, bo poruszają w nas nasze własne niechciane emocje. Obserwuje od jakiegoś czasu jak kobiety pracujące razem eliminują koleżankę która jest dla nich niewygodna i nawijają do mnie a widziała pani jak ona wygląda, a widziała pani że ona nic nie ma i jak ona jest beznadziejna. Ale przynajmniej nie jest pusta jak reszta stada i można z nią pogadać na wiele ciekawych tematów. One widzą niewygodnego człowieka którego trzeba schować żeby reszta nie widziała a ja widzę kobietę zdeptaną przez życie której trzeba po prostu pomóc choćby zwykłą rozmową i nakierowaniu na odpowiednie tory.
    A tak poza tym to bardzo lubię twoje wykłady na temat życia:)

    1. Wszystkim nam potrzebna jest empatia. Te koleżanki musiały same być kiedyś nieźle krytykowane… Dobrze, że można te schematy zmieniać i kreować zdrowe relacje. Pozdrawiam cieplutko.

  10. Mam tylko jedno marzenie w 2016 roku 🙂 Spotkać się z Tobą osobiście… Jeśli kiedykolwiek będzie licytacja lunchu, kolacji, kawy z Tobą… To ustawiam się pierwsza w kolejce 😉 Dziękuję za wszystko co robisz ♥ Dzięki takim ludziom jak Ty życie jest piękniejsze! Jesteś niesamowita! Życzę sobie więcej takich ludzi wokół siebie ja Ty… A jest ich już coraz więcej 🙂

  11. Magdo!

    Czy mam rozumieć, że wysoka temperatura jest dla Ciebie bardzo niekomfortowa? Staram się wyobrazić jak teraz musisz się czuć. Opowiedz mi coś więcej – postaram się wysłuchać, a jeśli nie masz ochoty to wiedz, że jestem przy Tobie.

    🙂

Skomentuj Magdalena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwanaście − 6 =